Kanata no Astra – odcinek 1

W dalekiej przyszłości loty kosmiczne stały się powszechne do tego stopnia, że licealiści zamiast zwykłych wycieczek integracyjnych zaliczają obozy na obcych planetach. Aby wycieczki zachowały walor edukacyjny, każda grupa musi wypełnić jakieś zadanie. Roztrzepana Aries Spring właśnie szykuje się na swój pierwszy lot i gdyby nie pomoc najpierw mamy, a potem (na lotnisku) obcego chłopaka, zapewne nigdy nie wsiadłaby do statku. Oprócz niej na pobliską planetę zostaje wysłana siódemka uczniów i młodsza siostra jednej z licealistek – bohaterowie bez problemu docierają na miejsce, gdzie zostają wysadzeni i zostawieni samopas z przykazem, że mają zadbać o najmłodszą uczestniczkę wyprawy (to jest właśnie ich zadanie). Niestety zanim docierają do bazy, na ich drodze pojawia się dziwna sfera, która zasysa kolejnych młodych astronautów. Wszyscy budzą się w przestrzeni kosmicznej, w pobliżu nieznanej planety, a ich jedynym ratunkiem wydaje się dryfujący statek kosmiczny…

Nie ukrywam, że sporo oczekiwałam po tej serii i jak na razie poważnie rozminęła się ona z moimi oczekiwaniami, co nie znaczy, że czuję się zawiedziona. Nie jest zła, po prostu inna niż się spodziewałam. Dostajemy grupkę irytujących małolatów (ale irytujących w sposób naturalny dla nastolatków, a nie dlatego, że osoba odpowiedzialna za postaci okazała się idiotą), które nie mają ze sobą nic wspólnego i fundujemy im kosmiczną katastrofę – dzieciaki albo wezmą się w garść (i okażą geniuszami) i jakimś cudem się uratują, albo umrą z głodu cholera wie gdzie. Wybór wydaje się oczywisty, zwłaszcza że już od pierwszych minut widać, że po pierwsze, miejsca lidera oraz tryskającej optymizmem „pocieszajki” są zarezerwowane, a po drugie, nie jest to stado takich zwyczajnych dzieciaków. Cieszy mnie, że mimo wszystko bohaterowie potrafią używać mózgów i są w miarę stabilni emocjonalnie. Ich „przymusowe zgranie” wypadło całkiem nieźle i chociaż seria pełna jest idiotyzmów, właśnie bohaterowie sprawiają, że ogląda się to przyjemnie i z zainteresowaniem. Należy jednak przymknąć oczy na całe mnóstwo bardzo chybionych pomysłów.

Pomijając już pojawiające się nagle i niespodziewanie sfery czasoprzestrzenne, kto wysyła stadko nastolatków bez żadnej opieki na tydzień gdziekolwiek? Serio, CO może pójść nie tak? Druga sprawa, dlaczego kontakt z opiekunami jest tak utrudniony, nie ma żadnej możliwości natychmiastowej ewakuacji i w ogóle? Jestem też bardzo ciekawa czy twórcy wyjaśnią porzucony, gotowy do lotu statek kosmiczny, podsunięty pod nos bohaterom (swoją drogą, załoga wyparowała czy Obcy ich zeżarł)? Olanie całej wiedzy astrofizycznej pominę milczeniem, szkoda strzępić klawiaturę.

Ogólnie seria jest zdecydowanie mniej poważna niż sądziłam, że będzie. Na razie trudno wyrokować, ponieważ wstęp był przydługi i fabuła nie wyszła poza wprowadzenie. Na pewno graficznie seria pozostawia sporo do życzenia – projekty postaci są ładne i dopracowane, ale cała reszta to bieda z nędzą. Wszystko jest nijakie i zrobione bez pomysłu, w końcu prościej jest wykorzystać pomysł z Odysei kosmicznej niż stworzyć coś samemu. Ale jak wspomniałam, postaci sprawiają, że ogląda się to dobrze, poza tym, miło jest zobaczyć serię, w której drużyna zaczyna od jakiegoś sensownego pomysłu, a nie odlicza kto, w jakiej kolejności zginie.

 

Leave a comment for: "Kanata no Astra – odcinek 1"