Kochouki ~Wakaki Nobunaga~ – odcinek 2

 

Szczerze mówiąc, smarkaty i przemądrzały japoński Robin Hood z pierwszego odcinka mnie również nieszczególnie porwał. Drugi był pod tym względem nieco lepszy (nawet zleciał jakoś szybciej), i to nie tylko dlatego, że na starszego o kilka lat Nobunagę przyjemniej mi patrzeć (acz czekam na w pełni dojrzałą wersję). Dzieje się sporo, z przeskokami czasowymi i wstawkami narratorki mówiącej o faktach historycznych, w których jednakowoż łatwo się zgubić; clou jest takie, że na Nobunagę, dość beztroskiego dotąd dziedzica rosnącego w potęgę rodu, przyszła kryska w postaci swatów. I to od niedawnego/potencjalnego wroga (o ile dobrze zrozumiałam), sąsiedniego wielmoży zwanego Żmiją (czy może lepiej by było Żmijem, żeby nie mieszać jeszcze bardziej w kwestiach genderowych, trochę tu skomplikowanych). Ojciec choruje, rodzina i doradcy nalegają, Nobunaga, mimo młodego wieku i niegasnącego afektu do spotkanej kiedyś na drodze niewiasty jest zwierzęciem mocno politycznym, więc ostatecznie się godzi. Że jednak jest też sobą, czyli postrzeleńcem, wybiera się do owego jadowitego sąsiada za rzekę, by rzucić okiem na sławioną w świecie urodę narzeczonej (bez powodzenia).

Ryzykuje przy tym ewentualny konflikt, więc stara się rzecz utrzymać w tajemnicy, co mu nie do końca wychodzi, bo wraz z Tsuneokim (białowłosy jest jedynym prócz głównego bohatera, którego imię udało mi się zapamiętać, i to pomimo ciągle wyświetlanych tabliczek z „kto jest kim” – nadmiar szczegółów historycznych zdecydowanie szkodzi tej bajce) natyka się na paru szukających zwady mięśniaków. I mogłoby się to dla niego źle skończyć, gdyby nie nagła interwencja shinobi o płowozłotych włosach – jednak w dalszej kolejności ów ninja zaatakował samego Nobunagę, a następnie został ciężko ranny w wyniku użycia jego niesprawnego pistoletu. Młody Oda opatruje go i oddaje pod opiekę innego shinobi, który pojawił się na placu walki.

Kilka miesięcy później dochodzi do zaślubin – choć widz nie jest zaskoczony widokiem oblubienicy, Nobunaga już tak: przekonany, że zdradziecki Żmij wysłał mu nie swoją córkę, lecz owego shinobi z lasu, spodziewa się w noc poślubną stracić życie. W dodatku twierdzi, i chyba niebezpodstawnie, że pani Kichou jest mężczyzną! (Serio, sama nie jestem pewna, obejrzyjcie uważnie ending). To skutkuje kilkoma zabawnymi dialogami i scenkami, które całkiem przyjemnie mi się obejrzało; ten rodzaj poczucia humoru mógłby się pojawiać częściej (jego dobrym źródłem jest też przyrodni starszy brat Nobunagi, który już poprzednio zyskał moją sympatię). Końcówka odcinka zyskuje trochę na powadze i dramatyczności, bo okazuje się, że Kichou rzeczywiście ma zamiar zamordować młodego Odę – te wszystkie polityczne machinacje i implikacje tego, kto kogo oskarży o zamordowanie kogo, mnie zdecydowanie przerastają – ale zabiera się do tego jakoś bez głębszego przekonania i w efekcie przechodzi na jego stronę.

Wszystko to rozgrywa się w bardzo ładnych okolicznościach przyrody i tradycyjnych japońskich wnętrz, oddanych z dozą pieczołowitości i szczegółowości, która pozwala z przyjemnością zawiesić na nich oko. Bizoniejąca powoli główna część obsady też jest niczego sobie i zwłaszcza ending każe mi się spodziewać w przyszłości uczty dla damskiego oka. Animacja wydaje się w porządku, podobnie jak seiyuu i muzyka, i największe zastrzeżenie, jakie na razie mam do serii, to wspomniany już lekki nadmiar historycznych (lub pseudohistorycznych, sęk w tym, że nie wiem i do niczego mi ta wiedza nie jest potrzebna) szczegółów, zarówno w samym świecie przedstawionym, jak i w fabule. Szczerze, zadowolę się powiewającymi malowniczo biszami z dodatkiem szczypty dramatu, paru walk na miecze, odrobiny romansu i słusznej garści humoru.

Leave a comment for: "Kochouki ~Wakaki Nobunaga~ – odcinek 2"