Naka no Hito Genome [Jikkyouchuu] – odcinek 1

Ósemka graczy – nie byle jakich, bo specjalizujących się w live streamach gier z ulubionego gatunku – budzi się w dziwnym świecie, a może raczej we wnętrzu gry? Jak się dowiadują, ich zadaniem (rozumiem, że chyba kolektywnym? Trochę się pogubiłam w wyjaśnieniach) jest dobicie do stu milionów wyświetleń, a wtedy firma Google zaoferuje im darmowe wsparcie specjalisty ds. kampanii, który pomoże optymalnie skonfigurować ich konto reklamowe… A nie, przepraszam, pomyliło mi się z pracą. Ich zadaniem jest dobicie do stu milionów wyświetleń, a chociaż nie udaje im się dowiedzieć, co dzięki temu zyskają, tajemniczy Paka, czyli osobnik nadzorujący i instruujący ich bezpośrednio, daje jasno do zrozumienia, że wycofanie się nie będzie najlepszym pomysłem. Czas gry jest nieograniczony, za to wszystko wskazuje na to, że bohaterowie nie mogą liczyć na wczytanie rozgrywki, jeśli coś pójdzie nie tak – obrażenia i śmierć są tu całkowicie prawdziwe. Zadania, jak się należy domyślić, będą różne – w tym odcinku pojawia się walka z niebezpiecznymi zwierzętami oraz zabawa w Kokkuri-san i spełnianie życzeń wypowiadanych przez niewidzialnego ducha.

Co by tu napisać… Na pewno nie zachwyciły mnie przeskoki między scenami – widzimy bohaterów w jednej sytuacji, a w następnej chwili w zupełnie innym miejscu i okolicznościach. Mogę przyznać, że dodaje to odcinkowi dynamiki, ale jeśli fabuła rości sobie jakiekolwiek pretensje do pogłębiania postaci pod względem psychologicznym, to w ten sposób zostają wycięte bardzo istotne reakcje na nową sytuację. Klimat jest na razie lżejszy niż można było oczekiwać, acz podejrzewam, że zagęszczenie atmosfery jest tylko kwestią czasu. Zasady rządzące rozgrywką zostały zaprezentowane bardzo fragmentarycznie; nie jest też dla mnie jasne, czy bohaterowie mają ze sobą kooperować, czy też przynajmniej do pewnego stopnia rywalizować. Ogólne wrażenie fabularne posumowałabym jako: intrygujące, ale niedopracowane.

Uwagę zwraca za to styl graficzny – wreszcie przypominający to, za co polubiłam w swoim czasie studio Silver Link. Nie należy liczyć na dynamiczną animację, ale jest to nadrabiane efektami wizualnym, kolorystyką i kadrowaniem – w tym przypadku bardzo dobrze pasującymi do konwencji. Mam tylko nadzieję, że nie przejdzie to w nadmierne efekciarstwo, bo jeśli obecny poziom się utrzyma, powstanie produkcja naprawdę przyjemna dla oka. O poziomie fabuły więcej (być może) da się napisać po drugim odcinku, ponieważ na razie jest w niej zdecydowanie za dużo niewiadomych.

Leave a comment for: "Naka no Hito Genome [Jikkyouchuu] – odcinek 1"