Naka no Hito Genome [Jikkyouchuu] – odcinek 3

Tematem odcinka jest nowe zadanie, przed jakim stają bohaterowie – tym razem o charakterze karnym w odwecie za działania Onigasakiego i Oshigiriego, którzy w wolnym czasie węszyli, gdzie nie trzeba. Na bohaterów zostają wypuszczone ludożercze i mobilne roślinki, zdolne dzięki mimikrze upodabniać się do nich. Czyżby w końcu prawdziwe zagrożenie? Bohaterowie wydają się w to święcie wierzyć i chronią się w piwnicy, by ostrożnie zaplanować swoje działania. Kiedy jednak mowa o przeciwniku, którego mimikra daje się przejrzeć błyskawicznie, który po powrocie do potwornej postaci nie atakuje od razu, a jeśli atakuje, to nie zadaje poważniejszych obrażeń, do tego zaś nieruchomieje po zachodzie słońca… To serio, poważniejsze wyzwanie stanowiły chwasty na mojej działce. Szczególnie podagrycznik.

Nowa sytuacja pozwala jednak wykazać sięYuzu Roromori, dysponującej – jak się okazuje – śmiertelnie skutecznym środkiem chwastobójczym. Przy okazji zabierania go z jej pokoju Onigasaki dowiaduje się o obsesji, jaką panna Yuzu żywi na tle Akatsukiego… Z czego właściwie nie wynika nic poza jedną sceną na koniec odcinka, która mogłaby zrobić wrażenie, gdyby bohaterowie zaczęli mnie choćby odrobinę interesować.

Po trzech odcinkach widać wyraźnie dwie główne słabości tej serii – każda z nich z osobna nie byłaby dyskwalifikująca, ale razem sprawiają, że Naka no Hito Genome [Jikkyouchuu] jest nie tylko niedobre, ale po prostu nużące. Pierwsza słabość to oczywiście wątek główny, przeskakujący po wyjaśnieniach i ignorujący oczywiste dziury fabularne jak choćby to, dlaczego bohaterowie dopiero po tygodniu stwierdzają, że w mieście nie ma oprócz nich nikogo. Nad tym, jak w ogóle działa mechanika tego świata, nie należy się zastanawiać. To typowy przykład wady, od której odwróciłaby uwagę wartka akcja, ale wydarzenia toczą się w rytmie letargicznym nawet w sytuacji, gdy bohaterowie podobno walczą o życie. Nie zapominajmy też o wtykanym w przypadkowe miejsca pseudohumorze… Albo nie, zapomnijmy o nim jak najszybciej.

Drugą słabością są bohaterowie i to właśnie stanowi dla mnie najgorsze rozczarowanie. Ich osobowości i działania są oderwane od wszystkiego i nie tworzą żadnego spójnego obrazu. Poznajemy przypadkowe fakty (typu „Anya cierpi na zaburzenia snu”) w losowych momentach, ale wszystko to nie układa się w żadną całość. Nie potrafiłabym powiedzieć nic o żadnej z postaci, łącznie z Akatsukim czy Yuzu, którym teoretycznie poświęcono więcej uwagi. Relacje w grupie nie istnieją, bohaterowie pozostają zbiorem cząstek obijających się o siebie w przypadkowych konfiguracjach i naprawdę nikt mi nie wmówi, że był to efekt zamierzony.

Gdybym oglądała to anime nieuprzedzona, doszłabym do wniosku, że to nieudana adaptacja gry komputerowej – z bezbarwnym protagonistą, w którego wciela się gracz, i stadem NPC-ów, których wątki poboczne zostały wycięte z braku czasu. Skoro to ekranizacja mangi, pozostają dwie opcje: albo materiał źródłowy jest do bani, albo scenarzysta nawalił na całej linii.

Leave a comment for: "Naka no Hito Genome [Jikkyouchuu] – odcinek 3"