Actors -Songs Connection- – odcinek 1

Po dziesięciu latach nieobecności do miasta wraca niejaki Saku Otonomiya (niebieskie włosy) i, jak się można łatwo spodziewać, przenosi się do szkoły, do której uczęszcza jego przyjaciel z dzieciństwa, Hinata Mitsutsuka (rude włosy). Szkoła jest ogromna, chodzą tam wszyscy z Okręgu 7, ma mnóstwo przeróżnych klubów i właśnie do jednego z nich zamierza go zwerbować jego dawny kumpel. Nie jest to jednak, jakby mogło wynikać z tytułu, klub teatralny czy coś w tym stylu, ale klub piosenkarski. Co więcej, Hinata znalazł świetną piosenkę na kolejny konkurs, musi tylko załatwić pozwolenie od twórcy oraz wokalistę. A że Saku ma akurat odpowiedni głos…

Dobra, odcinek ma długość standardową i służy przede wszystkim do przestawiania po kolei postaci – naliczyłam dwanaście sztuk (z planszą) i trzech nauczycieli (z planszą) oraz dwie siostry, jednego ojca, jedną matkę i jednego lekarza (bez planszy, znaczy, że mało istotni dla fabuły). I trzy bezimienne koty (w tym jeden rudy). Służy też do zawiązania głównej fabułki, czyli działań klubu w ramach zdobycia/opracowania utworu na konkurs, ustawienia Dramatu – czyli ciężko chora siostra bohatera w szpitalu, oraz popodrzucaniu jakichś podpowiedzi o świecie, który jest jak nasz, ale jednocześnie nie jest jak nasz. Sugerują to przede wszystkim wzmianki o Okręgach (wiemy o 7 i 9), tajemniczym Białym Murze, który przez dziesięć lat stał się wyższy, dziwnych badaniach nauczyciela fizyki i przede wszystkim Białych Cieniach, które kryją się, obserwują i chronią ludzi.

 

Ale bądźmy poważni – w tego typu produkcjach chodzi przede wszystkim o piosenki (vocaloidowe) oraz o ich wykonawców, do których powinny wzdychać fanki i którzy siłą miłości i/lub swojego głosu, tudzież przyjaźni, rozbiją Biały Mur i zbawią ludzkość. Albo coś w ten deseń.

 

Tyle że chwilowo na razie mamy materiał dla fanek w postaci krzywo narysowanych bohaterów, dosyć średni opening i ending nie wyróżniający się niczym szczególnym, i ciut lepszą „optymistyczną” piosenkę w środku. Dodajmy do tego koszmarnie sztywne dialogi, pauzy w momencie pojawiania się planszy z imieniem postaci, uproszczony dalszy plan (no dobra, jak Saku śpiewa, to ładne są widoczki) i jakąś tam Tajemnicę (TM). Nie sądzę, żeby graficznie coś się zmieniło na lepsze, natomiast jeśli na gorsze, to chyba mało kto zauważy, bo takiej chałtury to dawno nie widziałam…

Leave a comment for: "Actors -Songs Connection- – odcinek 1"