Ahiru no Sora – odcinek 3

Zgodnie z przewidywaniami Momoharu nie tylko zaczyna myśleć o powrocie do koszykówki, ale rozpoczyna już potajemne treningi. Sora jest oczywiście zachwycony, ale Chiaki obawia się, że jego brata znowu czeka rozczarowanie. I chociaż nikt inny w klubie nie ma zamiaru tracić energii na parkiecie, życie wymusza na nich wypełnienie klubowych obowiązków. Otóż dwójka sierotek, którym bohaterowie obili pyszczki w poprzednim odcinku, wraz z kolegami odwiedza ich na terenie szkoły, co kończy się niezbyt przyjemnie dla Momoharu i Sory, ale jeszcze gorzej dla niezapowiedzianych gości. Niespodziewanie z liceum, do którego chodzą nasi honorowi chuligani, przychodzi oficjalna prośba o mecz towarzyski. Siłą rzeczy Sora i Momo postanawiają stawić czoła przeciwnikom, problem polega na tym, że motywacja pozostałych członków jest żadna…

Trzeci naprawdę udany odcinek i seria zyskała moje zdecydowane uznanie – oczywiście nie jest to nic nowego, raczej zbiór znanych i lubianych klisz, ale podanych estetycznie i z pomysłem. Na pewno moje serce skradli bracia chuligani – to najbardziej urocza parka rodzeństwa jaką widziałam. Pomysły Chiakiego są cudownie szalone, a Momo to skryty romantyk, taki chuligan o serduszku samuraja. Ich relacja jest cudownie udana i zaskakująco normalna jak na standardy anime. Widać, że chłopcy troszczą się o siebie, ale bez jakiegoś taniego patosu czy polukrowania. Taka szorstka, braterska miłość najwyższej próby. Punktuje też Sora, nadal huraoptymistyczny i zbyt energiczny, ale mimo wszystko idealnie wpisujący się w wyjątkowo barwny klub koszykówki. Jest równie głupiutki, co cała reszta, dlatego bez mrugnięcia okiem zgadza się na dziwne zakłady i nadstawia karku, chociaż jest z góry na przegranej pozycji. To się po prostu dobrze ogląda. Nie sądzę żeby mecze jakoś specjalnie różniły się od setek innych zaprezentowanych w sportówkach, ale postaci z pewnością pozytywnie się wyróżniają i nadają całości charakteru.

Graficznie jest nadal przyzwoicie, akurat pod tym względem nie spodziewam się fajerwerków, ale też nie ma tu żadnych poważnych wad, znacząco wpływających na seans. Sportówka, przypadek nieuleczalny, chciałoby się powiedzieć. Jeżeli ktoś lubi podobne produkcje, może sięgać po Ahiru no Sora spokojnie – ot, klasyk ciągnięty przez szalenie sympatyczną obsadę. Niby nic nowego, ale przyjemność z oglądania ogromna!

Leave a comment for: "Ahiru no Sora – odcinek 3"