Assassins Pride – odcinek 1

Czy otwierająca serię scena wyżynania uzbrojonych w broń palną, zakapturzonych złoczyńców przez dzielnego szermierza przyodzianego w czarny płaszcz Wam coś przypomina? Skojarzenia są jednoznaczne. Zadaniem bohatera było uratowanie jakiegoś arystokraty, który miał wyjawić ważną informację, jednakże zabójcy zdążyli dopiąć swego.

Wygląda na to, że świat Assassins Pride składa się z modułów w formie kloszy, w których są zamknięte poszczególne miasta (lub ich części). Łączą je szklane tunele, którymi poruszają się pociągi. Nocą, kiedy zapalą się latarnie, całość przypomina wielki żyrandol.

Jednym z takich pociągów podróżuje główny bohater, który na stacji docelowej spotyka tajemniczą nieznajomą. Ubraną swoją drogą tak, jakby właśnie pod ową latarnią miała zacząć pracę. Przez większość czasu, w którym towarzyszy czarnemu szermierzowi, możemy podziwiać dolną część jej garderoby…

U celu podróży poznajemy imię bohatera – Kufa Vampir. Ma on zostać prywatnym nauczycielem Melidy Angel, panny z arystokratycznej rodziny. Jego zadaniem ma być obudzenie w niej mocy zwanej maną, która normalnie pojawia się w okolicach siódmego roku życia. Melida ma też marzenie, aby dołączyć do elitarnej grupy paladynów, czym budzi politowanie innej szlachcianki uczęszczającej do tej samej szkoły… Czy czegoś Wam taki scenariusz nie przypomina?

Szkolne poniżenia to jednak nie koniec zmartwień Melidy – co jakiś czas ktoś nasyła na nią magiczne stwory, aby zmusić ją do walki, co mogłoby obudzić tajemniczą moc.

Następnie dowiadujemy się też, że zadanie Kufy nie polega tylko na zwykłym szkoleniu arystokratki. Ma on ustalić, czy rzeczywiście płynie w niej szlachetna krew, a jeśli nie, to plan jest prosty. W imię dumy asasynów ma uwolnić ją od doczesnych zmartwień, czyli po prostu zabić. Zamiast tego jednak, widząc dziewoję w tarapatach, postanawia udzielić jej pomocy. Na tym nie koniec – niczym rycerz klęka przed panną i nazywa ją „My little lady”, po czym podaje jej substancję, której zadaniem jest wymuszenie aktywacji many.

Oczywiście, operacja kończy się sukcesem, a teraz zadaniem Melidy jest dopilnować, aby Kufa nie musiał jej zabijać. Jak, co, dlaczego? Nie wiadomo. Nie wiadomo też, czy bohater ma rozdwojenie jaźni, gdyż cały odcinek patrzył na pannę jak na osobę godną pożałowania i bez wahania wyruszył ją zabić, wygłaszając kwestię o dumie asasyna. Jeszcze na chwilę przed pospieszeniem jej z pomocą nazwał jej postawę złym żartem. Kupy się to niestety nie trzyma, ale pozostaje się łudzić, że jego zachowanie ma jakieś sensowne podstawy. O samej Melidzie wiemy niewiele, a o agresywnej prześladowczyni ze szkoły tyle, iż nazywa się Nerva. Nie powiem jednak, że zapowiada się ona na ciekawą postać. Wpisuje się w schemat wrednej arystokratki, której celem życia jest prześladowanie i poniżanie słabszych.

Oprawa graficzna nie zachwyca. Co prawda nie znamy dokładnego wieku bohaterek, ale są one nienaturalnie szczupłe, wprost tyczkowate. Co więcej, dość często się deformują, a zróżnicowane zarówno twarzy jak i samych sylwetek jest niewielkie. Większość teł nie zachwyca, chociaż muszę przyznać, że było kilka ładnie narysowanych scen, zwłaszcza jedna pokazująca miasto z perspektywy lotu ptaka. Dużo tu za to ciemności, która męczy wzrok. Animacja również nie zachwyca – w początkowej scenie walki widać było zabiegi mające na celu ograniczenie sekwencji z dynamicznym użyciem miecza, a pojedynki pomiędzy dziewczętami w szkole wyglądały po prostu sztucznie i koślawo. Nieco lepiej przedstawia się muzyka, która wraz z ciemnymi sceneriami tworzy namiastkę klimatu grozy.

Największymi grzechami Assassins Pride nie są ani oczywiste inspiracje popularnymi tytułami, ani średnio udana oprawa wizualna. Problemem jest nieumiejętność prowadzenia wydarzeń, odpowiedniego kreowania postaci i najprawdopodobniej kulawość samego zamysłu fabularnego. Elementy świata przedstawionego po prostu ze sobą nie współgrają, a postawie głównego bohatera brakuje konsekwencji.

Leave a comment for: "Assassins Pride – odcinek 1"