Azur Lane – odcinek 1

Ludzkość tocząca między sobą od wieków wojny nie spodziewała się, że najgorszy wróg przybędzie z zewnątrz, z innego świata. Tajemnicze istoty zwane Siren pojawiły się znikąd i dzięki zatrważającej przewadze technologicznej wypchnęły naszą rasę z mórz i oceanów. Zwaśnione dotąd nacje powołały sojusz Azur Lane, który skutecznie przeciwstawił się obcemu najeźdźcy.

Od tamtych wydarzeń minęło już jednak sporo czasu. W nowo zbudowanej bazie Azur Lane toczy się z pozoru zwyczajne codzienne życie. Należący do Royal Navy okręt warsztatowy i lekki lotniskowiec „Unicorn” poszukuje swojej maskotki, po drodze zaś spotyka inne małe okręty, a także tajemniczą nieznajomą, która znika bez śladu. W międzyczasie okręty „Prince of Wales”, „Cleveland” oraz „Illustrious” rozpoczynają naradę, której tematem mają być działania Sakura Empire, jednego z czterech sojuszników…

Ten dość przyjemny dzień przerywają należąca do imperium lotniskowce, „Kaga” oraz „Akagi”. Używając technologii przejętej od Siren, atakują kompletnie zaskoczoną bazę, która do boju posyła wszelkie dostępne siły.

Rozpoczyna się bitwa morska, w której siły Royal Navy oraz Eagle Union szybko znajdują się w niekorzystnej sytuacji. Kiedy robi się naprawdę gorąco dla jednego z okrętów, na pomoc przybywa lotniskowiec „Enterprise”, uchodzący za najsilniejszą jednostkę całego Azur Lane. Wycofujące się z boju „Akagi” i „Kaga” oznajmiają, że Sakura Empire i Iron Blood zawiązały przymierze Czerwonej Osi. Założenia fabularne stają się w tym momencie oczywiste: sojusznicy, którzy niedawno walczyli ramię w ramię, mają teraz odmienne interesy oraz poglądy na temat wykorzystania obcej technologii. Wojna rozgorzeje na nowo, a przeciwnikiem nie będą wyłącznie obce Siren, ale także niedawni sprzymierzeńcy.

Antropomorfizacja okrętów wojennych jako uroczych dziewcząt to żadna nowość, widzieliśmy to już chociażby w Kantai Collection. Oryginałem Azur Lane jest chińska gra na urządzenia mobilne, więc miałem duże obawy co do pomysłu na fabułę serii animowanej. Muszę jednak przyznać, że konflikt pomiędzy obozami jest niezłym pomysłem, dającym znacznie większe pole manewru niż sama walka z Siren. Już teraz mogę też stwierdzić, że grono postaci i ich charaktery na pewno pozwolą znaleźć swoją ulubioną bohaterkę niemal każdemu z widzów, a podział na protagonistów i antagonistów nie będzie tak bardzo oczywisty.

Dużą zaletą na pewno są sceny walki, które wypadają niezwykle dynamicznie. Nie silono się na zbytni realizm pola walki, tak więc zobaczymy tutaj latającego jednorożca, skaczący po pokładach innych okrętów lotniskowiec czy przyzwane tajemnicze stwory. Jest widowiskowo i chyba o to chodziło. Niestety, za pomysłami twórców nie nadążyło wykonanie techniczne. O ile większości scen nie mogę wiele zarzucić (zróżnicowane i dokładne projekty postaci, dość bogate tła, płynna animacja), o tyle elementy wykonane w formie grafiki komputerowej, zwłaszcza przy przechodzeniu na dalszy plan, wyglądały karykaturalnie. Najbardziej jednak zgrzytają kontrasty, gdy po dobrze wyglądającej i narysowanej scenie mamy szybkie przejście do paskudnej i deformującej się CGI. Moim zdaniem przegięto też z liczbą dziecięcych postaci, które zarówno posturą, jak i zachowaniem nie pasują do dość ciężkiego i brutalnego klimatu walk. Rozumiem założenie powiązania z wiekiem oraz rozmiarami okrętu, ale dla mnie grubo przesadzono ze skalą tego zjawiska. W samych superlatywach muszę pisać jednak o oprawie muzycznej, która buduje odpowiedni nastrój, a także jest przyjemna dla ucha niemal przez cały odcinek.

Osoby znające historię II wojny światowej, a zwłaszcza jej morskich frontów, na pewno zauważą nawiązania historyczne (pomijam już okręty z tej ery, będące głównymi bohaterkami). Nie oczekujcie jednak dokumentu historycznego – mamy tutaj garść odniesień do wydarzeń i postaci, którym mimo wszystko daleko do oddania pełnego obrazu wydarzeń. Ot, dla osób znających historię przygotowano masę smaczków, ale wszyscy inni też mogą nacieszyć się światem przedstawionym i kreacją założeń fabularnych.

Po pierwszym odcinku moje oczekiwania względem Azur Lane poszły znacznie do góry. Nie wiedziałem tak naprawdę, czego się spodziewać, a dostałem dobrze zapowiadającą się pod względem fabuły oraz postaci serię. Nie przesadzono z fanserwisem (kto natknął się na fanarty z Azur Lane, ten zrozumie), a wprowadzenie do historii zrobione zgrabnie, unikając przy tym farsy związanej z upchnięciem zbyt wielu elementów realistycznych czy historycznych. Na razie jestem na tak, chociaż bardzo dużo można jeszcze zepsuć.

Leave a comment for: "Azur Lane – odcinek 1"