Beastars – odcinek 1

W szkole Cherryton, do której uczęszczają antropomorficzne zwierzęta, ma miejsce straszliwa zbrodnia – mięsożerca zabija roślinożercę. Ofiarą pada Tem, sympatyczna alpaka, członek klubu teatralnego, zabójca zaś pozostaje nieznany, a co za tym idzie – niezłapany. Napięcie rośnie, paranoja kwitnie, cześć uczniów boi się, że będzie następna, snuje przypuszczenia, kto mógł zabić, oskarżające spojrzenia rzucając oczywiście w stronę mięsożerców. Szczególnie zagrożona czuje się Els, koza angorska należąca do tego samego klubu co Tem i Legosi, pracujący za kulisami wilk szary, wywołujący u Els nerwowość samym spojrzeniem.

Zbrodnia zbrodnią, ale przygotowania do występu muszą trwać nadal, więc trzeba znaleźć aktora na miejsce Tema. Decyzja zapada na wyższym szczeblu, a informację przekazuje bohaterom główny aktor, Louis, jeleń szlachetny i bishounen świata zwierzęcego. Wyprostowany, z głową wysoko uniesioną, pewny siebie, a czasami wręcz zastraszający, budzi ogólny podziw i jest całkowitym przeciwieństwem cichego, spokojnego i zgarbionego, jakby chciał się zmniejszyć, Legosiego. Co więcej, kompletnie nie boi się on wilka (ani najprawdopodobniej żadnego innego mięsożercy), ba, zachowuje się wobec niego wręcz prowokacyjnie. Legosi znosi zaś wszystko ze stoickim spokojem. W ogóle główny bohater to oaza spokoju. Nikomu nie chce zawadzać, jest przyzwyczajony, że się go boją, ale nie robi z tego problemu (choć smutny jest moment, kiedy sam to przyznaje), a do tego uczynny z niego kolega, tylko… Tylko w pewnym momencie na jego drodze pojawia się pewna biała króliczka miniaturowa i spokojne życie Legosiego zostaje zburzone, bowiem jak każdy mięsożerca, kryje on w sobie tłumiony przez cywilizację i normy społeczne, ale jednak obecny, instynkt zabójcy.

Haru, bo tak wspomniana dziewczyna się nazywa, jak i pozostałe postaci, nie da się tak łatwo wpisać w schemat, a dzięki sile swojego charakteru jest w stanie przeciwstawić się dręczycielkom i ostracyzmowi w szkole, i mimo że zawsze jest sama, nie wydaje się tym szczególnie przejmować. Do swoich oprawców również ma podejście praktyczne – głupi są i tyle. Idzie przez życie, stąpając mocno (ekhem, jak na królika miniaturowego), dopóki pewnego dnia nie czuje na sobie wzroku drapieżcy…

Ach, ta gra cieni, te ujęcia, ta muzyka! Animację komputerową można lubić lub nie. Nawet jeśli jest dobra – a tę w Beastars jako taką odbieram (to samo studio stworzyło również Houseki no Kuni) – niekoniecznie wszystkich zachwyca. Ale nawet abstrahując od niej, seria wyróżnia się świetnymi ujęciami oraz ciekawą grą kolorami. Najprostszym chyba przykładem interesującego zabiegu jest scena, w której obserwujemy dwie rozmawiające ze sobą postaci, przy czym jedną widzimy tylko jako odbicie w lustrze. Kolory zmieniają się, wzmagając natężenie poszczególnych scen – w pierwszym odcinku gra czerwień, czerń, żółć ostrego słonecznego światła oraz mocno zaznaczane cienie. Wszystko to nad wyraz sprawnie kontroluje napięcie, a od samego początku – od sceny morderstwa z instrumentami smyczkowymi w tle – towarzyszy temu równie dobrze dobrana muzyka. Zajawkę piszę, słuchając wciąż od nowa openingu umieszczonego jak zwykle w przypadku pierwszego odcinka na końcu, nie mogę się już doczekać animacji do niego. Tak samo zresztą, jak całej ścieżki dźwiękowej (w pierwszym odcinku jest też melancholijna piosenka towarzysząca najdłuższej chyba wypowiedzi Legosiego).

Leave a comment for: "Beastars – odcinek 1"