Kabukichou Sherlock – odcinek 1

John Watson zmierza do Baru Pipecat znajdującego się we wschodniej części okręgu Shinjuku, w rozrywkowej dzielnicy Kabukichou. Chce wynająć detektywa do zbadania dziwnych wypadków, które dzieją się w szpitalu, w którym pracuje, na miejscu jednak zamiast sławnego detektywa zastaje stado ekscentrycznych indywiduuów (znaczy detektywów) oraz bar dla może drag queen. I bardzo przypadkiem zostaje wplątany w rozwiązywanie sprawy morderstwa młodej kobiety przez (nie)sławnego Jacka Rippera (znaczy, Kuby Rozpruwacza na nasze).

 

Pani Hudson wynajmuje bowiem mieszkania detektywom, którzy pracują u niej w swoistej „agencji” – gdy tylko jest jakaś sprawa, zaczyna się wyścig dla chętnych, zaś nagrodę zgarnia detektyw, który rozwiąże sprawę. Tak jest i w tym przypadku – oprócz Szerloka do sprawy przystępują dwaj inni – Kyougoku  Toujin i Michelle Belmont, z czego pierwszy jest koszmarnie zarozumiały i brzydzi się brudu, natomiast drugi jest byłym detektywem. Poza tym, skoro to wyścig o kasę, to podkładanie świni także musi być – i oczywiście nie w wydaniu Szerloka, o nie… On ma inne maniactwa.

 

W każdym razie po zbadaniu ciała, odwiedzeniu klubu z panienkami i pożarciu ryżu z brzoskwinią, na prośbę Jamesa Moriarty’ego, tu akurat w ciele chłopaczka o wielkim intelekcie i piekielnie się nudzącego, zostaje wyjaśnione co się zdarzyło, jak i kto. W postaci „rakugo” opowiadanej przez Szerloka na scenie, w której jest sobą i kilkoma innymi postaciami naraz… W sumie ciekawe podejście.

 

Graficznie jest interesująco – jeśli chodzi o widoczki i tła, jest poprawnie, jeśli chodzi o wygląd postaci en face – jest dobrze, jeśli natomiast odwrócą się profilem lub półprofilem, to większość postaci cierpi na płaskość twarzy, orli nos i końską szczękę. Co generalnie i całościowo nie jest wcale takie złe – niestety w dalszych ujęciach gdy widać całą postać bardzo traci ona na jakości – tak że szału nie ma. Chwilowo chyba najlepiej dopracowana jest pod tym względem pani Hudson.

 

Na pewno ten, kto pisał scenariusz, miał jakieś pojęcie o Szerloku jako takim, ale wygląda też na to, że za wszelką cenę próbował „uatrakcyjnić” fabułę, postacie i w ogóle wszystko. Na razie po pierwszym odcinku wychodzi coś, co stara się być jednocześnie opowiastką detektywistyczną, komedią i… no w sumie nie wiadomo czym, bo chyba tylko na razie w miarę trzyma klimat rozrywkowej dzielnicy z brudnymi, wąskimi uliczkami.

Leave a comment for: "Kabukichou Sherlock – odcinek 1"