22/7 – odcinek 3

Kolejna dyrektywa Ściany jest odrobinę bardziej racjonalna: wyznacza datę debiutanckiego koncertu dziewcząt za około miesiąc. One biorą się za próby, natomiast menedżer z pomocnikami – za organizowanie sali; jak się bowiem okazuje, Ścianę stać na gigantyczny kompleks szkoleniowy dla kilkorga dziewcząt, nie stać za to na wybudowanie własnej auli. Ostatecznie zostaje znaleziona salka z widownią na 200 osób, z oprzyrządowaniem, którego stan budzi pewne zastrzeżenia. Tymczasem Miu ćwiczy dzielnie, chociaż rola liderki ją mocno przytłacza. Zaczyna jednak koncert z myślą, że nie może zawieść koleżanek, i idzie jej nawet nieźle do momentu, gdy na widowni dostrzega własną matkę, która otrzymała w końcu poprzedniego odcinka tajemniczy liścik. To oczywiście wywołuje całkowity paraliż Miu w części poświęconej na konferansjerkę, gdy dziewczęta mają się przedstawić publiczności. Podobny paraliż towarzyszy jej na początku drugiej piosenki, wtedy jednak system dźwiękowy zawodzi i grupa traci podkład muzyczny. Po chwili konfuzji Miu doznaje olśnienia, siada do pozostawionego w kulisach fortepianu i kontynuuje melodię, umożliwiając koleżankom dokończenie numeru wokalno-tanecznego. Oczywiście jej występ, pokazany na telebimie, zachwyca też publisię, więc wszyscy są szczęśliwi, a ja najbardziej, bo trzeci odcinek właśnie się skończył i mogę przerwać oglądanie tego szajsu.

W zajawce pierwszego odcinka uznałam 22-7 za próbę pokazania idolek w nieco bardziej dramatycznym świetle. Wydaje mi się, że muszę to odwołać (chociaż licho wie, jakie dramaty się tam jeszcze kryją) – seria jest dokładnie taką samą serią idolkową jak wszystkie. Różnica polega tylko na tym, że zwykle główna bohaterka ma ujmować widzów radością życia i pragnieniem dawania ludziom szczęścia, natomiast Miu jak na razie bierze po prostu odbiorców na litość. Popatrzcie, jaka jest biedna, słodka i niepewna siebie! Tylko pogłaskać po główce i wspierać, kupując koszulki, kubeczki, wachlarzyki i co tam jeszcze popadnie! Pozostałe dziewczyny dostały sztampowo zaprojektowane osobowości, których nawet nie bardzo mają kiedy zaprezentować, bo scenariusz nie zostawia im na razie na to czasu – niech czekają na swoje pięć minut (dosłownie, zapewne).

Do pustych pomieszczeń i nieruchomych ujęć doszło teraz markowanie animacji podczas koncertu. Polega to na zamianie dziewcząt w trójwymiarowe kukiełki, na tyle toporne, że wyraźnie ktoś to zauważył i polecił, by podczas tańca pokazywać je głównie od tyłu. Reszta opękana jest pokazywaniem dziewczyn na takich zbliżeniach, żeby było widać tylko ich kawałki – jak sądzę, ma to dodawać ujęciom dynamiki, a jednocześnie pozostawiać większość animacji poza kadrem. Efekt jest sztywny i rozpaczliwy. Muzyka pozostaje przeciętną gatunku, choć warto zauważyć, że ending jest wykorzystywany do promowania kolejnych kawałków zespołu. Niestety, ale z punktu widzenia zachodniego widza nie jest to seria nawet średnich lotów – to taki odpowiednik wdzięczenia się na scenie i sprzedawania widzom ucukrowanych, całkowicie sztucznych i wyreżyserowanych zachowań jako „autentycznych charakterów” idolek.

Co powie Ściana, co powie Ściana…?

Leave a comment for: "22/7 – odcinek 3"