Housekishou Richard-shi no Nazo Kantei – odcinek 1

Student drugiego roku ekonomii, Seigi Nakata, wraca późnym wieczorem do domu. Po drodze napotyka pijanych osobników, którzy zaczepiają bogu ducha winnego przechodnia. Nie zastanawiając się wiele, Seigi szybko (i podstępnie) ratuje go z opresji, po czym zostaje uszczęśliwiony wizytówką rzeczonego osobnika, którego bierze początkowo za obcokrajowca nieznającego języka.  Okazuje się, że uratowany nazywa się Richard Ranashinha de Vulpian i jest jubilerem. A może raczej rzeczoznawcą.

Znajomość okazuje się bardzo przydatna, bowiem nasz bohater posiada pierścionek, prawdopodobnie cenny, który pozostał mu po babci. Udaje się zatem na spotkanie z Richardem i prosi o jego obejrzenie – okazuje się, że wbrew temu, co twierdziła babcia, nie jest to podróbka, tylko różowy szafir, niezwykle cenna odmiana padparadża.

Wkrótce widz, a także i Richard, dowiaduje się, jak pierścionek trafił w ręce babci bohatera, a także jakie były tego konsekwencje. A były niezbyt ciekawe zarówno dla właścicielki pierścionka, jak też i złodziejki. Tu widz otrzymuje retrospekcję z czasów młodości babci bohatera, nagły zwrot akcji, gdy „śledztwo” w sprawie poprzedniego właściciela przyjmuje nieoczekiwany obrót, ale także dowiaduje się, że Seigi jest jednak osobnikiem nadzwyczaj obowiązkowym i sprawiedliwym, co jego otoczenie mu bardzo przyjaźnie od czasu do czasu wytyka.

 

Dobra, po pierwszym odcinku mamy mniej więcej poznany charakter Seigiego i mniej charakter Richarda, który jest upozowany na bardzo eleganckiego osobnika – w sumie jak popatrzeć, to pasuje to bardzo do opcji jubilerskiej: mistrz-uczeń. Z drugiej strony Richard wygląda naprawdę na równolatka bohatera, więc w tym wypadku może się okazać, że raczej będą partnerami (w końcu anime jest oparte na serii light novel z tajemnicą w tle) w rozwiązywaniu zagadek dotyczących klejnotów. W tle przewija się jeszcze matka bohatera (jako głos), kolega ze studiów i poznana przypadkiem dziewczyna. Oraz żywe miasto z ruszającymi się ludźmi! Tłumami ludzi! A to z kolei prowadzi do konkluzji – podoba mi się wygląda postaci oraz animacja i tła. Przynajmniej w pierwszym odcinku – nie wiem, jak bardzo zjedzie jakość w kolejnych, ale niech się chociaż tym nacieszę.

Niestety za łyżkę dziegciu, a raczej dwie, robi po pierwsze koszmarne CGI przy pokazywaniu klejnotów, a po drugie wyjątkowo szczęśliwy splot okoliczności, podany w formie ładnie opakowanej, ale jednak z dziwnym przeczuciem, że Seigi powinien kupić los na loterię, i to jak najszybciej…

Leave a comment for: "Housekishou Richard-shi no Nazo Kantei – odcinek 1"