Itai no wa Iya nano de Bougyoryoku ni Kyokufuri Shitai to Omoimasu – odcinek 1

Tym razem studio Silver Link zeserwowało nam kolejną w ich repertuarze serie moé. Czy zgarnie chociaż połowę tej uwagi, jaką zyskało – także ich produkcji – Non Non Biyori? Z góry zaznaczę, że nie ma tu na razie fabuły, są jednak okruchy życia, które mogą to zrekompensować. Anime rozpoczyna się, kiedy główna bohaterka, Kaede Honjou, kupuje hełm do gier VR. Nie jest zbytnio obeznana w tym temacie, w przeciwieństwie do swojej przyjaciółki, Risy Shiramine. Risa obecnie uczy się do testów, więc Kaede musi rozpocząć grę sama. Wybiera sobie imię (Maple), a także klasę, statystyki i broń. Decyduje się na klasę tanka i broń – tarczę, a wszystkie punkty pakuje w żywotność, czyli punkty obrony. Pokazuje to, że nasza dziewoja ma dziwactwo podobne do Seiyi z Shinchou Yuusha, mianowicie bardzo boi się zostać zraniona.  Jednakże bohater serii z poprzedniego sezonu miał swoje powody, ja zaś mam nadzieję, że tutaj nie znajdziemy podobnego rozwiązania, mimo że w obydwu seriach ta cecha wysuwa się na pierwszy plan.

Dużo osób uważa, że seria jest połączeniem Tate no Yuusha no Nariagari i Sword Art Online, i kurczę jest w tym doza racji. Bohaterka odkrywa, że tarczą można pokonać każdego wroga, jeśli się umie… Chociaż w tym wypadku nie. Maple polega na szczęściu, a jest wręcz w czepku urodzona, co pokazuje dalszy ciąg odcinka. Kaede jest głupiutka, za to głosik ma wyjątkowo słodki, a zachowanie urocze. Nie kobieco urocze, ona jest po prostu fanserwiśnie słodka. Podobieństwo do SAO polega na tym, że gra daje bardzo duże możliwości. Także czat może przypominać niektórym o tej serii, chociaż mnie kojarzy się z Accel World, które niezbyt polubiłam.

Maple nie ma zielonego pojęcia, od czego zacząć, tym bardziej, że jest powolna i nie bardzo może atakować. Wpada jednak na inteligentny jak na moé-dziewczynkę pomysł: będzie czekać na potwory, aż same zaatakują. Potwory atakują, a są śliczne i niektóre śmieszne. Wiemy, że mamy do czynienia z serią stawiającą na efekt kawaii. Gąsienica sprawiła, że nawet się zaśmiałam. Tak, potwory są słodkie i to bezapelacyjnie. Jabłkowy króliczek i puchaty skakun to moi faworyci… No i slime’y, które są wymowne i niemądrze wyglądają. Było już dużo sztampowych potworków w historii anime, a te wyróżniają się na ich tle.

Fart Kaede objawia się także tym, że spotyka samych uczynnych ludzi. Wpada na innego tarczownika, który obiecuje jej pomoc i zabiera do Iz, rzemieślniczki. Ta jest stereotypową onee-san i ma nawet odpowiedni do tego głos. Podaje ona Maple bardzo wysoką cenę za zrobienie spersonalizowanej tarczy, ale z czystej uczynności proponuje inne rozwiązanie, czyli wyprawę do niebezpiecznych i mrocznych lochów, w których może być ekwipunek. Maple zgadza się, ponieważ dochodzi do wniosku że dzięki wytrzymałości pokona każdego napotkanego wroga.

Może to być, -stety lub niestety, prawda. Mechanika gry nie uwzględnia istnienia trolli czy noobków i zakłada, że gracze nie będą oszukiwać. Po wpakowaniu mnóstwa punktów w defensywę Maple staje się niepokonana, i nikt nie pomyślał, że ktoś mógłby zrobić podobnie. Odblokowywanie osiągnięć jest nawet realistyczne, ale postawa bohaterki już nie bardzo, ponieważ przy każdym punkcie, który może dodać do statystyk, pomija wszystkie inne „paski”. Niestety bohaterowie dzisiejszych anime chorują na jednocechowość, żeby się jakoś wyróżnić. W tym przypadku ma to jednak jakieś uzasadnienie ze względu na podgatunek i wychodzi serii na dobre. Może Kaede nie jest najbardziej udaną postacią z tego podgatunku, ale jest z pewnością urocza i kochana.

Jest też uparta, co widać szczególnie, gdy przybywa do lochu. Pokonuje slime’y z zawzięciem i w ciekawy sposób, który nie odbiera jej słodkości. Natomiast wielki boss lochu – trujący smok, został przez nią pokonany… zjedzeniem. Okazuje się na tyle uparta, by zjeść całego, co w sumie można uznać za mocno moé. Na samym końcu zamiast truchła smoka pojawia się skrzynka, w której bohaterka znajduje unikatowe przedmioty.

Co sądzę? Opening i Ending cudowne, a sam pomysł z grą jest kreatywny. Wyróżniają się projekty postaci kobiecych i to mnie przyciągnęło do tego anime. Jest to bardzo miła seria do kawy i ciastka, żeby je dosłodzić. Wady są, np. prosta grafika w spokojniejszych momentach, a bardziej dopracowana w scenach akcji – dla mnie to wada, ale dla innych może to być zaleta. Na pewno dam odcinkowi ósemkę za piękny opening. Na razie zapowiada się dobra historia w klimatach moé, z banalną lecz świeżą ideą.

Leave a comment for: "Itai no wa Iya nano de Bougyoryoku ni Kyokufuri Shitai to Omoimasu – odcinek 1"