Murenase! Seton Gakuen – odcinek 2

Jin uczepił się pomysłu Hitomi – klub kulinarny to doskonała wymówka, by spławić Rankę i zostać sam na sam z przedstawicielką własnego gatunku. W związku z tym oznajmia, że nowe członkinie czeka trudny egzamin… Zaraz, jakie członkinie? Jak się okazuje, o nowym klubie dowiedziała się Komori, panienka z gatunku koala, która bardzo pragnie poszerzyć swoją dietę poza liście eukaliptusa, a jeszcze bardziej – odnaleźć przysmak, który pamięta mgliście z odległej przeszłości. Jak się okazuje, ma pewne talenty kulinarne, więc plan Jina spala na panewce. Wprawdzie Ranka radzi sobie tak, jak należało się spodziewać, ale w wielogatunkowej szkole każde paskudztwo znajdzie swojego amatora, więc klub w pięcioosobowym składzie… Zaraz, ile? Wokół czwórki już bohaterów zaczyna się kręcić Kurumi, urocza i świadoma swojego wdzięku kocica, które pomaga zabezpieczyć produkty spożywcze, ale twierdzi, że oczywiście wcale, ale to wcale nie jest zainteresowana towarzystwem. Jakby tego było mało, Ranka wyhacza jeszcze jedną potencjalną członkinię ze szlachetnego gatunku leniwców, Miyubi. Wystarczy tylko zanosić ją na klubowe spotkania i problem z głowy!

Drugi odcinek był lepszy od pierwszego, ponieważ stonował nieco upokarzanie Ranki, a wprowadzenie kolejnych postaci zdecydowanie zwiększyło różnorodność gagów. Jak sądzę, jedną z cech charakterystycznych mangi jest śmiały, żeby nie powiedzieć, chwilami lekko wulgarny humor, opierający się na pokazywaniu typowo zwierzęcych zachowań w rodzaju cekotrofii. Być może kogoś to będzie szokować albo zaskakiwać, ale prawdę mówiąc, na mnie nie zrobiło większego wrażenia, choć być może podniosło nieco walory edukacyjne serii. Na razie największym problemem z mojego punktu widzenia jest nawet nie tyle umowność realiów, co kompletnie leniwe zawiązanie fabuły – ot, zbieramy bez żadnego wyraźnego powodu kilka panienek akurat przypadkiem atrakcyjnych z wyglądu i każemy im się zaprzyjaźniać, bo tak. Relacje między postaciami wydają się na razie mocno schematyczne i pozbawione jakiegoś naturalnego przyciągania, a szkoda, bo widzę tu pewien potencjał.

Wizualnie seria pozostaje bez większych zmian, czyli polega na dość prostej animacji i unika pokazywania większej liczby statystów, jeśli tylko jest to możliwe. Część rozwiązań, jak całkowicie przypadkowa kolorystyka ważniejszych bohaterek (koala jest zielona, wilczyca – różowa, a kotka fioletowa, za to postaci w tle trzymają się schematów kolorystycznych swoich gatunków) zupełnie do mnie nie przemawia. Podobnie jak to, że niektóre bohaterki nagle zaczynają biegać na czworaka, chociaż przez większość czasu wszystkie postaci (łącznie z w pełni zwierzęcymi samcami) bez trudu chodzą na dwóch nogach. Rozumiem, że to konwencja, ale ani to szczególnie zabawne, ani potrzebne, za to wygląda zwyczajnie niezgrabnie. Zobaczymy, co przyniesie trzeci odcinek. Nie śmiałam się głośno, ale powiedzmy, że seria z kategorii „do porzucenia” przechodzi do kategorii „może, z ciekawości…”.

Leave a comment for: "Murenase! Seton Gakuen – odcinek 2"