Natsunagu! – odcinki 1-3

W 2016 roku prefekturę Kumamoto nawiedziło silne trzęsienie ziemi, które nie tylko spowodowało śmierć kilkudziesięciu osób, ale wyrządziło olbrzymie straty materialne, a jednym z najbardziej zniszczonych zabytków jest Zamek Kumamoto, którego odbudowa (z przyległościami) ma zakończyć się za jakieś… szesnaście lat. Planując rewitalizację prefektury, władze kraju nie zapomniały również o sile medium, jakim jest anime, więc postanowiono stworzyć wizytówkę wracającego do czasów świetności regionu. A przynajmniej tak sugerował opis serii… W praktyce dostajemy kilkunastoodcinkową miniaturkę, która może i rozgrywa się w prefekturze Kumamoto i mimochodem wspomina o jej odbudowie, ale na przestrzeni trzech odcinków promowanie regionu kiepsko jej wychodzi.

Natsuna niespodziewanie po czterech latach dostaje wiadomość od internetowej koleżanki, Itsuki, która chce się z nią spotkać. Dziewczynom rozmowy jednak nie udaje się nawet na dobrą sprawę naprawdę zacząć, bo niespodziewanie serwer gry, w której się spotkały, zostaje wyłączony, i główna bohaterka zostaje z jedną krótką wiadomością, starym adresem znajomej i mnóstwem obaw. Pod wpływem impulsu postanawia jednak udać się do Kumamoto, by odnaleźć Itsuki, ale okaże się to znacznie trudniejsze niż przypuszczała…

I jak na razie faktycznie, z poszukiwań nici, bo adres nieaktualny, a w urzędzie nikt Natsunie z oczywistych względów poufnych informacji podać nie chce. Cóż robić? Dobre pytanie, bo od tej pory dziewczyna poznała irytującą nastolatkę zadurzoną w miejscowym policjancie i pobawiła się trochę z nią i jej znajomymi. Ani jakichś charakterystycznych atrakcji prefektury, ani ciekawostek, ani przydatnych informacji widzowie nie uświadczą w trzech pierwszych odcinkach, które fabuły mają w sobie tyle co kot napłakał, bo ich długość (bez napisów końcowych) to zaledwie trzy minuty. W dodatku oprawa techniczna, chociaż charakterystyczna w swoim minimalizmie, nie pozwala na niczym oka zawiesić. W tle dominuje jeden mało urodziwy wątek muzyczny, chociaż piosenki towarzyszące napisom końcowym są całkiem, całkiem. Pytanie tylko, czy to wystarczy, żeby zachęcić do dalszego oglądania? Być może, ale ja raczej sobie odpuszczę dalszy seans.

Niespodziewane wyburzenie czwartej ściany…

Leave a comment for: "Natsunagu! – odcinki 1-3"