Somali to Mori no Kami-sama – odcinek 1

Golem, odwieczny strażnik lasu, nie wtrąca się w naturalne procesy w przyrodzie. Co innego jednak, gdy w lesie pojawi się coś obcego… Takiego jak małe ludzkie dziecko w kajdanach. Po krótkiej scenie ich spotkania akcja przeskakuje jednak spory kawałek czasu. Golem i Somali, bo tak się dziewczynka nazywa, podróżują w poszukiwaniu ludzi; tyle że ludzie są istotami z legend w świecie zamieszkanym przez liczne i zdecydowanie nieludzkie rasy. Golem jest poważny i stoicko spokojny, co nie powinno dziwić, ponieważ jak sam podkreśla, nie potrafi odczuwać emocji. Natomiast Somali jak to dziecko, jest zafascynowana otaczającym ich światem, a w każdym nowym miejscu widzi milion interesujących rzeczy, które często sprawiają, że znika z oczu swojemu opiekunowi. Pierwszy odcinek kilkoma dobrze przemyślanymi scenami kreśli ich relację, a jednocześnie przybliża okoliczności zniknięcia ludzi (acz trudno nie podejrzewać, że relacja, którą słyszymy, jest daleka od faktycznej prawdy).

Bogatą i pełną szczegółów kreskę mangi trudno byłoby oddać na ekranie, ale anime ma na razie własny charakter, za który w największej mierze odpowiadają prześliczne tła z geometrycznymi plamami kolorów. Zdecydowanie jest to dobry pomysł, szczególnie gdy przypomnę sobie piękne, ale trochę martwe pejzaże z Mahou Tsukai no Yome. Poza tym animacja oszukuje trochę w mieście – część postaci w tle porusza się, ale część tkwi nieruchomo – jednak prawdziwe pytanie brzmi, czy styl i poziom tego odcinka uda się zachować. Jeśli tak, powstanie przyjemny cukierek dla oka.

Fabularnie serii najbliżej jest do kina drogi skrzyżowanego z okruchami życia, chociaż finalnie spodziewałabym się czegoś takiego, jak we wspomnianej akapit wyżej ekranizacji Oblubienicy czarnoksiężnika – leniwego tempa akcji, przerywanego gwałtowniejszymi i fabularnie, i emocjonalnie kulminacjami, a także podskórnej melancholii przenikającej całą opowieść. Podobało mi się, że nie wszystko od razu zostaje wyjaśnione, choć seria wymaga od widza cierpliwości – powód podróży został tylko zasugerowany w paru migawkach, a nie podany jasno i na głos. Powiedziałabym jednak, że jeśli już, wyjaśnień było za dużo – wstęp w postaci omówienia roli Golema oraz interludium z historią zagłady ludzkości wydały się nieco sztuczne, wyraźnie przeznaczone dla widza bardziej niż dla samych bohaterów. Bardzo mocnym punktem są natomiast postaci, szczególnie Somali, która jest przeurocza, ale nie ma w sobie nic z chemicznie lukrowanej słodyczy Latiny z Uchi no Ko no Tame Naraba, Ore wa Moshikashitara Maou mo Taoseru Kamo Shirenai. Jeśli tylko twórcy nie popełnią jakichś poważniejszych błędów, szykuje się piękna adaptacja dostępnej także i u nas interesującej mangi.

Leave a comment for: "Somali to Mori no Kami-sama – odcinek 1"