Appare Ranman! – odcinek 2

Obcy kraj, i to jeszcze na innym kontynencie, może i zachęca do zwiedzania, ale nie kiedy człowiek nie ma za co przeżyć, a do tego tęskni za domem. Znaczy Kosame tęskni, bo Sorano nie bardzo przejmuje się sytuacją. I on jednak w końcu bierze się za szukanie pracy, gdy zaś znalezienie normalnego zatrudnienia okazuje się nierealne (aczkolwiek trochę też w winy Appare…), postanawia wykorzystać umiejętności znajomego do zdobycia pieniędzy w ulicznych pojedynkach. Kosame udowadnia, że nie bez powodu jest nauczycielem w swojej szkole, i szybko zarabia niezłą sumę na jedzenie i… czekaj, nie tylko?

No tak, Appare nie byłby sobą, gdyby nie zainteresował się możliwością zobaczenia szybkich wozów w akcji. Jeszcze bardziej pociąga go fakt, że sam mógłby wystartować w wyścigu – i to nie byle jakim, bo przez całą Amerykę. Kosame podchodzi do sprawy ze znacznie mniejszym entuzjazmem, ale z drugiej strony także dziesięcioletnia harówka nie wydaje się atrakcyjną perspektywą, dalej więc kroczy u boku śmiałego mechanika. W międzyczasie przez odcinek przewijają się przelotnie Carter, Dylan i Hototo.

Lepiej natomiast poznajemy Jin Charlen, której poświęcona jest druga połowa odcinka. Pod osłoną nocy Appare i Kosame idą obejrzeć samochody i stają się świadkami samotnej jazdy wspomnianej dziewczyny. Niestety, Appare powoduje awarię wozu, za co obrywa samuraj… Gdy jednak emocje opadają, Jin opowiada bohaterom o sobie i pragnieniu zostania zawodowym kierowcą (teraz pracuje jako mechanik), niewykonalnym w obecnych realiach – bądź co bądź kobieta za kierownicą to niezwyczajny i nieakceptowany widok. Na drugi dzień Charlen z trwogą idzie powiadomić szefa o wczorajszym zdarzeniu. Kto jest bardziej zaskoczony – mężczyzna, słuchając przeprosin pracownicy, czy dziewczyna, dowiedziawszy się, że wóz normalnie jeździ, trudno stwierdzić; na pewno nie widzowie…

Drugi odcinek nie zachwycił mnie tak jak pierwszy, co nie znaczy, że był zły. Perypetie niedobranego duetu dalej ogląda się lekko i przyjemnie. Z drugiej strony seria celuje też w poważniejsze tony, przedstawiając kwestię dyskryminacji kobiet (później zapewne też i ludności indiańskiej) czy przybliżając dramatyczną przeszłość Kosame, ale na razie udaje się zgrabnie wpleść te wątki w raczej komediowo-przygodowy klimat anime. Czy tak zostanie do końca, zobaczymy. Niemniej odbiór seansu zależy od bohaterów. Podtrzymuję zdanie, że Appare i Kosame wypadają cudownie, zwłaszcza gdy wchodzą w interakcje. Widać, że mają różne spojrzenia na poszczególne sprawy, co nie tylko daje okazję do humorystycznych scen (rozmowa w barze), ale i do głębszych przemyśleń. Także pozostałe postaci – z tych dotychczas zaprezentowanych – zapowiadają się dość ciekawie. Jin cechuje zarówno niebywała ambicja i chęć podążania za marzeniami, jak i podskórne liczenie się ze zdaniem innym i obawa przed wychylaniem się. O Hototo i Dylanie z kolei nie da się za dużo powiedzieć – więcej informacji powinien przynieść następny odcinek.

Animacja raz potrafi pozytywnie zaskoczyć, ukazując ruch nawet na najodleglejszym planie, innym razem zaś zostaje zastąpiona pokazem slajdów (pojedynek Kosame z byłym bokserem). Mam nadzieję, że to drugie prędzej czy później nie dotknie scen wyścigowych, a jeśli już, to w niewielkim zakresie. Również kreska miewa swoje lepsze i gorsze momenty, na czym najbardziej cierpi Sorano, którego wykrzywia już przy najmniejszym oddaleniu – zdecydowanie przyjemniej patrzy się na niego w zbliżeniu. Ponownie też słyszymy jedynie ending (i znów bez obrazu), który coraz bardziej urzeka mnie swoim klimatem niezwykle pasującym do serii.

Leave a comment for: "Appare Ranman! – odcinek 2"