Kakushigoto – odcinek 2

Podobnie jak pierwszy, drugi odcinek składa się z kilku epizodów, nierozgraniczonych wyraźnie i trudnych do powiązania chronologicznie. Po krótkiej wizycie w pracowni mangaki i obejrzeniu przykładu czynności zastępczych, jakie podejmują osoby pod presją czasu i terminu przenosimy się na szkolną wycieczkę nad morze. Oczywiście Kakushi obawia się pozostawić Hime bez nadzoru rodzicielskiego (wymyślając liczne czarne scenariusze), więc wraz z asystentami udaje się na „wyjazd służbowy” do domku zaprzyjaźnionego mangaki. Później odwiedzamy letni festyn, który tym razem dla Kakushiego okazuje się prawdziwym polem minowym z powodu (nieautoryzowanych) produktów wykorzystujących wizerunek bohatera jego mangi. Na koniec pracownię Kakushiego czeka nalot służby bezpieczeństwa, zaalarmowanej „podejrzaną aktywnością” mającą miejsce w teoretycznie zwyczajnym mieszkaniu. Epilog przeskakuje znowu o osiem lat do przodu, do Hime poznającej „sekret” swojego taty, i podsuwa kilka kolejnych okruchów układanki, nie udzielając na razie żadnych odpowiedzi.

Zaskakujące jest to, jak płynnie udało się połączyć omówione wyżej epizody. Pewne sceny prowadzące do nich lub stanowiące ich podsumowanie zostały wplecione wcześniej lub później, dzięki czemu nie ma się wrażenia, że obcujemy z przypadkowymi historiami posklejanymi w jeden odcinek. Ogólny wydźwięk był tym razem przede wszystkim komediowy. Źródło komizmu stanowiły w równym stopniu nadopiekuńcze zapędy Kakushiego oraz obserwacje z życia mangaki (czy raczej dowolnego twórcy, bo sporo rzeczy było uniwersalnych); Hime natomiast zeszła tutaj na drugi plan, będą raczej kluczowym obiektem niż podmiotem wydarzeń. Zaskakującym, ale celnym posunięciem jest całkowite rozwianie już na wstępnie wszelkich wątpliwości widza w kwestii tego, czy Kakushi zachowa swój sekret. O dziwo, nie tyle psuje to komedię, ile pozwala skoncentrować się na innych rzeczach niż ciągłe gonienie króliczka – „domyśli się, czy się nie domyśli”. Bardzo naturalnie wypada także nuta melancholii, pojawiająca się całkowicie niespodziewanie – jak w życiu, można by powiedzieć.

Oprawa techniczna nie uległa zmianom, przy czym oszczędności na nakładach pracy są wyraźnie widoczne. Polegają przede wszystkim na unikaniu animacji mówienia, co o tyle da się przeżyć, że seria opiera się na dialogach i monologach, więc patrzenie na ruszające szczękami postacie szybko by się znudziło. Inne sceny, jak sylwetki Kakushiego i Hime „ciągnięte” na tle festynowych straganów, da się od biedy złożyć na karb efektu komediowego. Tła i kolorystyka są nadal ładne, a oprawa muzyczna bardzo dobra. Trochę dziwne to okruchy życia, ale czy ktoś spodziewałby się czegoś innego po ekranizacji mangi Kumety?

Leave a comment for: "Kakushigoto – odcinek 2"