The God of High School – odcinek 1

Muszę wyrazić mój zachwyt – cóż za przepięknie zanimowane mordobicie! Porwała mnie choreografia bezprecedensowo głupich pojedynków, przecudna symfonia kopnięć i uderzeń pięścią, z domieszką kija do baseballu i drewnianego miecza… No cud, miód i orzeszki. Jak oni pięknie fruwają, skaczą i wyginają się w celu zrobienia bliźniemu krzywdy – animowana poezja. Cały seans miałam taki uśmiech, jak pewien prezes telewizji, kiedy dostał 2 miliardy.

Fabuła The God of High School (przynajmniej na razie) nie wydaje się skomplikowana – oto trójka bohaterów bierze udział w eliminacjach do turnieju, który ma wyłonić najsilniejszego licealistę w kraju. Zwycięzca, niczym Aladyn, będzie mógł poprosić o cokolwiek i jego życzenie się spełni. Swojego szczęścia próbują: narwany Jin Mori, obdarzony świetnym refleksem i złotym serduszkiem; urocza Mira, mająca słabość do dobrze zbudowanych gości i Han Daewi, spokojny i opanowany młody człowiek. Ale takich jak oni nie brakuje, co pokazuje już pierwsze starcie na arenie.

Niestety nie trwa ono zbyt długo, ponieważ większą część odcinka zajmuje rowerowy pościg za motocyklistą – równie efektowny i dynamiczny jak cała reszta, więc trudno uznać czas mu poświęcony za stracony. Poza tym gdzieś na drugim planie majaczą ludzie organizujący imprezę, wysoko postawieni i obdarzeni niezwykłymi umiejętnościami. I chociaż bardzo chciałabym napisać coś więcej, jestem zbyt oszołomiona i podekscytowana wizją drugiego odcinka. To było po prostu dobre – dynamiczne, pełne energii i świetne pod względem technicznym. Niby prosta bijatyka, ale wykonana w sposób wzorcowy i zdecydowanie zachęcająca do sięgnięcia po ciąg dalszy. Zwłaszcza, że historia ma do zaoferowania trochę więcej niż pojedynki.

Jak już wspomniałam, technicznie nie ma się do czego przyczepić. Ktoś przepuścił małą fortunę na pierwszy odcinek, a ktoś inny świetnie się bawił, rysując go i wprawiając w ruch poszczególne szkice. Ale to nie jedyne zalety anime – ścieżka dźwiękowa też wyróżnia się na plus, chociaż nie jest to typ muzyki, którego słucham na co dzień.  Czołówka to animowano-muzyczny majstersztyk, podobnie jak rapowanka pojawiająca się w odcinku.

Nie ukrywam, że jestem zachwycona – The God of High School sprawia wrażenie serii na wskroś nowoczesnej i z wyższej półki. To świetna rozrywka nie tylko dla widza. W każdej minucie czuć, że twórcy bawili się równie dobrze i całą swoją miłość do anime przelali w to urocze mordobicie. Koniecznie oglądać!

PS Nie mam zamiaru w pierwszej zajawce snuć smutnych przypuszczeń, zostawię je sobie na później. Chociaż kto wie, może nie będą potrzebne. Czego sobie i Wam życzę.

Leave a comment for: "The God of High School – odcinek 1"