PriPara – odcinek 1

10506754_796794620364696_7177077991554014895_o

Wychodzi na to, że się odrobinę rąbnęłam w zapowiedzi sezonu… Wraz ze zmianą nazwy cyklu (z Pretty Rhythm na PriPara) przyszły także pewne zmiany w świecie przedstawionym. Tutaj szczytem marzeń małolat jest załapanie się do pokazów PriPara, które łączą taniec, śpiew i modę (czyli w stosunku do Pretty Rhythm odpada taniec na lodzie i popisowe skoki). Szansę – jak się wydaje – ma każde dziewczę, bo każde w odpowiednim wieku dostaje w sposób magiczny, jak list z Hogwartu, zaproszenie do świata PriPara. A wtedy pozostaje już tylko skakać z radości i poświęcać się byciu idolką.

Oczywiście nasza bohaterka wcale idolką nie chce zostać, woli oglądać je w telewizji, ale kiedy splot wydarzeń sprawia, że ląduje na scenie PriPara, okazuje się, że furda treningi. Wystarczy tylko chcieć i już można swoim śpiewem oczarować publikę, a przy okazji nawiązać przyjaźń z koleżanką po fachu. Ale czy to, że nasza Lala jest obdarzona czymś, co znawcy natychmiast rozpoznają jako „Prism Voice”, wystarczy, żeby odnieść sukces w landrynkowo-neonowym świecie PriPara?

Na minus:
– Nawet jak na tego rodzaju serię wyjątkowo tandetna grafika, oszczędzająca od pierwszej chwili na wszystkim, na czym się da.
– Równie tandetne modelowanie komputerowe, wyglądające jak tania podróbka „Precure”.
– Stopień przesłodzenia powyżej wartości alarmowych.

Na plus:
+ Dyrektorka szkoły bohaterki, jako jedyna mająca zdrowe podejście do tego wariactwa (skonfiskować podstawówkowej smarkaterii karty, niech się zajmą nauką i pomaganiem w domu).
+ Nie muszę oglądać drugiego odcinka. Nawet gdyby mnie ktoś namawiał.

Podsumowanie: sensem istnienia „PriPara” jest przekonanie japońskich dziewczynek do lat dziesięciu, że powinny wydać jak największą kwotę na gadżety. Jeśli komuś odpowiada taka formuła… to na pewno nie mnie!

Leave a comment for: "PriPara – odcinek 1"