Sengoku Basara: Judge End – odcinek 1

10467072_798349290209229_7932535219724575753_o

„Are you ready, guys?” Bohaterowie nowej odsłony Sengoku Basary przygotowani są z pewnością, gorzej może być z widzami, którzy od początku dostają pędzącą na złamanie karku fabułę. Pierwszy odcinek składa się z przedstawienia postaci oraz licznych scen akcji, które widza nieobeznanego z pierwszymi dwiema seriami mogą przyprawić o zawrót głowy. Co prawdadostajemy krótki opis upadku Ody Nobunagi i dojścia do władzy małpy… znaczy Hideyoshiego, ale upchanie w dwudziestu minutach wydarzeń stanowiących alternatywę dla prawie całego drugiego sezonu to trochę za dużo. Tak, alternatywę, bo o czym pewnie pamiętają fani serii, Sengoku Basara: Judge End nie jest, tak jak film, bezpośrednią kontynuacją poprzednich dwóch sezonów. Stąd też w pierwszym odcinku możemy zobaczyć wielu bohaterów znanych z wcześniejszych trzech produkcji, w tym czynnie biorących udział w wydarzeniach: Date Masamune, Hideyoshiego, Ishidę Mitsunari, Kojuurou Katakurę, Hanbei Takenakę i Ieyasu Tokugawę oraz zostających na razie nieco na uboczu Yukimurę Sanadę oraz Shingen Takedę.

Przedstawienie większości wątku Hideyoshiego w jednym odcinku trochę mnie nie przekonuje. Rozumiem potrzebę szybkiego przejścia do dalszych wydarzeń i jednoczesną chęć skierowania produktu do szerszego grona odbiorców, ale chwyt, który pasuje do gry komputerowej, tutaj się nie sprawdził. Przeskoki w fabule oraz zapchanie odcinka akcją z pewnością nie sprzyjają zapoznaniu nowych widzów ze światem i bohaterami Sengoku Basary. Poza fanami akcji i absurdalnych walk, chyba nie poleciłbym Judge End widzom nie znającym pierwszych dwóch części. Mimo to, serię nadal dobrze się ogląda. Walki co prawda były w pierwszym odcinku mniej absurdalne niż zwykle (czyżby oszczędzali budżet na później?), ale wcale nie nudniejsze. Z drugiej strony, niestety, elementów komediowych nie było za wiele – Yukimura i Oyakata-sama, pozornie przygotowujący się do przemiany w SSJ Ieyasu oraz przerysowane sceny dramatyczne to trochę mało. Wracając jeszcze na chwilę do budżetu – chyba jest trochę mniejszy niż w poprzednich dwóch seriach telewizyjnych, nie wspominając o filmie, który graficznie bez wątpienia był lepszy. Muzycznie opening niezbyt mi się podoba, lepiej za to wypada ending w wykonaniu Chiaki Ishikawy.

Pierwszy odcinek niewątpliwie stanowił wstęp do dalszych wydarzeń, stąd trudno go oceniać. Mnie nie zachwycił, ale też nie zniechęcił do oglądania kolejnych. Teraz pozostaje czekać na dalszy rozwój wydarzeń, pojawienie się kolejnych bohaterów, a w odleglejszej przyszłości już zapowiedziane wielkie party pod Sekigaharą.

Leave a comment for: "Sengoku Basara: Judge End – odcinek 1"