W przypadku „Shounen Hollywood: Holly Stage for 49” mamy do czynienia z czysto obyczajową historią o grupie nastolatków, którzy pod czujnym okiem doświadczonego dyrektora teatru doskonalą swoje umiejętności aktorskie, by zostać idolami. Idole to w Japonii wyjątkowa grupa celebrytów – nie tyle ikony popkultury, co ucieleśnienie pragnień i marzeń publiki. To nie idole kreują swój wizerunek, lecz podporządkowują się do tego, czego chcą fani, by zawsze być na szczycie. Naszą grupkę dotknął zaszczyt odziedziczenia nazwy po zespole sprzed piętnastu lat – tytułowym Shounen Hollywood. Jednak przed młodzieńcami jeszcze długa droga i wiele pracy, zanim będą mogli podbić serca japońskich niewiast. Powoli, bez pośpiechu, widz stanie się świadkiem działania showbiznesowej maszynki od kuchni. Oczywiście w nieco jaśniejszych, niż to ma miejsce w rzeczywistości, barwach, lecz bez wodotrysków i zbędnego upiększania. Już od po dwóch odcinkach jestem gotów stwierdzić, że to nietuzinkowa, nieco nużąca, przepełniona bishounenami, ale przyjemna historia obyczajowa.