Akatsuki no Yona – odcinek 1

yona

Położone w górach małe Królestwo Kouka otoczone jest przez większe państwa toczące między sobą wojny, monarcha do wybitnych osobistości nie należy, nie doczekał się również męskiego potomka, co oznacza poważne problemy z sukcesją. Same kłopoty? Oczywiście że nie! Szesnastoletnia księżniczka Yona, oczko w głowie tatusia, nie może się doczekać uroczystości z okazji swoich urodzin, a jej największym problemem są niesforne czerwone (bo trudno ten kolor rudym nazwać…) włosy. Dziewczyna z niecierpliwością czeka, aż w pałacu pojawi się jej kuzyn, Soo Won, w którym od dzieciństwa się kocha, aczkolwiek król wyraźnie dał jej do zrozumienia, że nie zgadza się na takiego zięcia. Powody są różne, ale zakochanej i humorzastej nastolatce do rozumu nie przemówisz, tym bardziej jeśli jest rozpieszczoną księżniczką… Gdy jednak przychodzi tak wyczekiwany przez Yonę dzień, miejsce ma tragedia, gdyż władca zostaje zamordowany, a będąca świadkiem zbrodni córka jest kolejną osobą na liście. Czynu tego dokonał nie kto inny, a Soo Won, który nagle z przyjaznego i wiecznie uśmiechniętego młodzieńca zmienił się w wyrachowanego mordercę. Czy przybyły w ostatniej chwili młody generał Hak zdoła ocalić Yonę, której świat właśnie legł w gruzach? <— tak, to jest pytanie retoryczne.

Hm… Młoda rozpieszczona księżniczka, której życie momentalnie zostaje wywrócone do góry nogami, i wielka rodzinna tragedia? Gdzieś, coś… O, już wiem. Cross Ange? Na szczęście na założeniach się kończy, bo Akatsuki no Yona jest ekranizacją mangi shoujo i jest przeznaczona dla zupełnie innej widowni. Komiks cały czas wychodzi, więc raczej nie doczekamy się ostatecznego zakończenia, ale fakt, iż anime ma mieć ponad dwadzieścia odcinków (24-26) daje spore nadzieje na przynajmniej częściowo satysfakcjonujący scenariusz.

Cóż, na razie to był tylko pierwszy odcinek, który przez większość czasu miał znacznie lżejszą atmosferę niż dalsza część historii, której próbkę dostajemy już zresztą pod sam koniec. Na pewno tego w tej chwili nie widać, ale zasygnalizowany na samym początku trójkąt romantyczny (oczywiście że chodzi o Yonę, Soo Wona i Haka) nie jest głównym wątkiem (choć pozostaje istotnym elementem fabuły) i całość w miarę szybko zamienia się we wciągające przygodowe fantasy, którego tytułowa bohaterka ma konkretne plany i robi wszystko, by je zrealizować. Oczywiście nie sama, a przy pomocy pojawiających się w czołówce przystojnych panów i masy innych osób. A jeśli ktoś ma uczulenie na irytujące małolaty i widząc Yonę, robi w tył zwrot, powinien dać protagonistce szansę, bo (jak zresztą sugeruje prolog) jej charakter naprawdę się rozwija. I to w sposób nie tylko zadowalający, ale przede wszystkim naturalny, gdyż dość szybko zaczyna sobie ona zdawać sprawę, że musi się zmienić, bo inaczej nie przeżyje następne dnia.

Technicznie jest dobrze: bogata kolorystyka i bardzo ładne tła oraz całkiem niezła animacji powinny ładnie dopełniać obrazu całości. Przemiłym zaskoczeniem był dla mnie instrumentalny opening, który zdecydowanie pasuje do całości, ending jest spokojną i raczej przeciętną piosenką, ale przynajmniej nie kaleczy uszu. Pozostałe utwory jakoś nie zwróciły mojej uwagi, ale przy kolejnych odcinkach wytężę słuch.

Po Soredemo Sekai wa Utsukushii przyszła kolej na Akatsuki no Yona i myślę, że osoby, którym spodobało się to wcześniej wyświetlane anime, powinien dać ekranizacji mangi Mizuho Kusanagi szansę, bo nie wiadomo, kiedy trafi się kolejne shoujo niebędące romansem szkolnym. A jak shoujo, to wiadomo, że rządzi się swoimi prawami i choć tytuł nie jest przełomowy, to całkiem zgrabnie odnajduje się w ramach swojej kategorii i ma do zaoferowania znacznie więcej niż dramatyczną i do bólu przewidywalną historię miłosną.

Comments on: "Akatsuki no Yona – odcinek 1" (1)

  1. Pierwszy odcinek był tak bardzo schematyczny dla tego typu serii, że nawet nie umiem powiedzieć, czy mi się podobał, czy nie. Był po prostu dokładnie tym, czym wyobrażałam sobie, że będzie.

    Klimatem szalenie mi ta seria przypomina obie części Hakkenden z zeszłego roku – z tą drobną różnicą, że w centrum stada bizonów, zamiast ślicznego chłopczyka, znajduje się śliczna dziewczynka…

    Powinno być przyzwoicie, jak na ten typ historii – bohaterów na pewno czeka sporo przygód/przeciwności losu/zwrotów akcji, wystarczy popatrzeć, jak wiele dzieje się już w samym openingu ;) Porównanie do Soredemo w znacznym stopniu wydaje mi się trafne, choć tam, ze względu na skupienie fabuły na jednej tylko parze, poszło to bardziej w stronę romansu. Tutaj, mimo stada bisznych panów, spodziewałabym się raczej przygodówki z romansem w tle.

Leave a comment for: "Akatsuki no Yona – odcinek 1"