Bonjour♪ Koiaji Pâtisserie – odcinek 1

bonkoi

Stęskniliście się już za ekranizacjami gier otome? Ja tak, tym bardziej, że ostatnio jedyną godną uwagi produkcją było Kamigami no Asobi, a o powstałych mniej więcej w tym samym czasie lub odrobinę starszych La Corda d’Oro: Blue Sky, Diabolik Lovers czy Uta no Prince-sama lepiej nie wspominać. Jesień 2014 bez wątpienia obfituje w ekranizacje gier skierowanych do panów, a miłośniczkom bishounenów zaoferowano jedynie ten jeden króciutki (bo odcinki mają zaledwie 5 minut) tytulik. Ale że darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, to nie będę narzekać na stan faktyczny i skupię się na samym Koiaji. Słodycze i miłość? Czemu nie.

Mieszcząca się Aoyamie (dzielnicy Tokio) elitarna szkoła Fleurir przyciąga rzesze młodych i bogatych adeptów sztuki cukierniczej, którzy marzą o wielkiej karierze lub po prostu kochają słodycze. Nie inaczej jest w przypadku Sayuri Haruno, pragnącej iść w ślady rodziców, którzy byli (chyba że jakimś cudem jeszcze żyją) cukiernikami. Dziewczyna mieszka w ładnym internacie, udało jej się znaleźć sympatyczną koleżankę, Ran Mochizuki – żyć nie umierać, prawda? Niestety, już pierwszego dnia szkoły nastolatka zwraca na siebie uwagę jako osoba, która otrzymała stypendium i nie płaci za naukę. Przyczepia się do niej jedna z bajecznie bogatych panienek wraz z wianuszkiem adoratorek oraz nowy uczeń, któremu wydaje się, że gdzieś już Sayuri widział. Wywiązuje się mała kłótnia i do akcji wkracza pani dyrektor – postrach wszystkich uczniów, która głośno zaczyna wyrażać swoje wątpliwości na temat przyjęcia bohaterki do szkoły. Potem następuje ceremonia powitalna i przedstawieni zostają przystojni (a jakże by inaczej) instruktorzy. Sala, której lwią część stanowią niewiasty, szaleje, lecz większość z nich chwilowo zdaje się nie pamiętać o pierwszej i najważniejszej zasadzie: romans z nauczycielem jest zakazany (niby oczywista rzecz, co, o dziwo, podkreśla Ran, ale wiadomo jak to bywa z niewinnymi sercami nastoletnich dziewcząt, prawda?)

Powyższy wstęp to właściwie streszczenie całego pierwszego odcinka, ale że całość mieści się w 5 minutach, nie powinno to szczególnie dziwić. Poza tym anime wygląda jak typowy przedstawiciel swojego gatunku i raczej nie czekają na widzów ani zawiłe zagadki, ani szokujące wydarzenia. Chyba że bohaterka wysadzi na którejś lekcji piekarnik, co pociągnie za sobą reakcję łańcuchową w postaci pożaru, który zniszczy całą szkołę i odsłoni znajdujące się w piwnicach tajne labo… Stop, trochę się zagalopowałam i taki scenariusz raczej nie będzie miał miejsca, chociaż… czasem pozory mylą. Grał ktoś w symulator randkowy z gołębiami? Jeśli tak, to wie, o czym piszę… Tak czy siak fabuła Koiaji raczej (zdecydowanie) nie porywa, ale w sumie na tym etapie nie można powiedzieć nic konkretnego, zwłaszcza że gra, na podstawie której nakręcono anime, cały czas powstaje, ale może twórcy zdecydują się na scenariusz z rozwiązanym wątkiem romantycznym. Na razie można jedynie gdybać.

Pewni możemy być za to tego, że panowie to  jak zwykle jasno określone typy osobowości, różniące się od siebie kolorami włosów. Czy bardziej będą przypominać chodzące kłody drewna czy pełnokrwiste postaci okaże się pewnie w następnych odcinkach… Aczkolwiek jest pewna nadzieja, bo choć jak wiadomo, bohaterka gier otome to spokojna, dobroduszna i bezkonfliktowa osóbka (czyt. zwykle pozbawiona kręgosłupa klucha), to Sayuri mimo posiadania tych wszystkich cech, przynajmniej na pierwszy rzut oka nie jest aż takim popychadłem. A nawet jeśli okaże się takowym, to jej koleżanka, Ran, jest autentycznie sympatyczna i w razie czego będzie nadrabiać za protagonistkę charakterem.

Z technicznego punktu widzenia cudów nie ma, ale w sumie czego można spodziewać się po wypuszczanej w internecie pięciominutówce? Cóż, Pupa swego czasu pokazała, na co stać poniektórych, więc w miarę płynna animacja, ładne projekty postaci, całkiem niezłe tła i raczej niezwracająca na siebie uwagi muzyka powinny zadowolić większość. Chociaż warto zwrócić uwagę, że w rolach główny usłyszymy m.in. Hikaru Midorikawę, Kaitou Ishikawę, Ryouheia Kimurę oraz Tetsuyę Kakiharę, więc fanki tych panów będą miały czego posłuchać.

Czy Bonjour♪ Koiaji Pâtisserie okaże się sympatyczną miniaturką, czy może kompletnie nienadającą się do oglądania wątpliwej jakości reklamą gry? Dobre pytanie, ale przynajmniej na razie nic nie wskazuje na to, żeby miało być wyjątkowo tragicznie. Czas pokaże, a przed nami jeszcze całe dwadzieścia trzy odcinki.

Leave a comment for: "Bonjour♪ Koiaji Pâtisserie – odcinek 1"