Inou Battle wa Nichijou-kei no Naka de – odcinek 2

[HorribleSubs]_Inou_Battle_wa_Nichijou-kei_no_Naka_de_-_02_[720p].mkv_snapshot_05.46_[2014.10.14_20.38.56]

Jak zapewne należało się spodziewać, drugi odcinek nie zawiera ani pół bitwy na supermoce – ba, praktycznie w ogóle ich nie pokazuje. Tym samym prawdopodobnie ostatecznie zrazi do serii wszystkich tych widzów, którzy nieśmiało liczyli na efektowne nawalanki – szczególnie że nurkuje głową naprzód w komedię romantyczną, a może raczej komedię pomyłek z udziałem July’ego Andou oraz Mirei Kudou. Domyślam się, że części osób w tym momencie zadzwonią dzwonki ostrzegawcze, ale – o dziwo – seria z jednego z najbardziej oklepanych schematów wychodzi obronną ręką.

Sporą część odcinka zajmuje rzeczona komedia pomyłek, polegająca na tym, że Mirei (no cóż – nie całkiem bezpodstawnie) uznała Andou za swojego chłopaka, ku zdumieniu i oburzeniu jego klubowych koleżanek, zaś sam Andou, jak zwykle w takich przypadkach, nie potrafił na czas się wytłumaczyć. Nic nowego, zaś źródłem humoru są z jednej strony pomysły Mirei, a z drugiej – reakcje koleżanek Andou. Jednak nieoczekiwanie odcinek wyłamuje się ze schematu, gdy członkowie klubu literatury całkiem serio zaczynają rozmawiać o tym, jak znaleźć wyjście z obecnej sytuacji, zaś odchodzi od niego całkowicie, gdy Andou postanawia sam sprawę załatwić – za pomocą szczerej rozmowy i spokojnego wyjaśnienia przyczyn nieporozumienia. Wyszła z tego scena wyjątkowo naładowana emocjonalnie, a jednocześnie unikająca kiczu i sztuczności (wyjątkowo przekonujący był kac moralny, który pozostał po tym bohaterowi – choć jednocześnie nie ma on wątpliwości, że postąpił słusznie). Zapowiedź następnego odcinka zwiastuje jednak powrót pogodniejszych klimatów – a może nawet odrobinę akcji?

Inou Battle… pozostaje serią może nieco niedofinansowaną, ale nie najgorszą graficznie. Jeśli ktoś zwraca uwagę na takie detale, wiele ujęć ma bardzo ładne kadrowanie, a efekty specjalne – deformacje, zmiany koloru tła etc. – są doskonale wyliczone w czasie. Widać tu trochę nawiązań graficznych do chociażby Kill la Kill, pełniących tu oczywiście funkcję czysto komiczną. To sprawia, że nawet ewidentne oszczędności, jak choćby umieszczanie postaci na jednolitym kolorystycznie tle, sprawia wrażenie efektu przemyślanego. Jeśli natomiast idzie o fabułę, potwierdza się to, co pokazał pierwszy odcinek: siłą tej serii są bohaterowie i relacje między nimi. Dlatego test jest bardzo prosty: jeśli ktoś ich polubi, z pewnością sięgnie, jak ja, po dalsze odcinki. Jeśli nie, może spokojnie darować sobie tę serię.

Leave a comment for: "Inou Battle wa Nichijou-kei no Naka de – odcinek 2"