Nanatsu no Taizai – odcinek 1

[DeadFish]_Nanatsu_no_Taizai_-_01_[720p][AAC].mp4_snapshot_06.54_[2014.10.10_22.38.10]

Dawno, dawno temu, w pewnym królestwie, kilkoro rycerzy zbuntowało się przeciwko królowi i swoim druhom, zwanym Świętymi Rycerzami. Kiedy bratobójcza walka zakończyła się, grupa wyrzutków – Siedem Grzechów Głównych – zniknęła i jak wieść gminna niesie, zapewne byli umarli. Dziesięć lat później w jednej z gospód pojawia się tajemniczy wojownik w zardzewiałej zbroi, który rzekomo jest jednym z buntowników. Lecz kiedy właściciel szynku zdejmuje z przybysza żelastwo, okazuje się że zamiast okrutnego mordercy, skrywa ono śliczną młodą dziewczynę. Elisabeth, bo tak się nazywa, jest jedną z królewskich córek, a wyruszyła w podróż, by odnaleźć Siedem Grzechów Głównych i prosić ich o pomoc. Otóż uwielbiani przez wszystkich Święci Rycerze podstępem przejęli władzę i wszystko wskazuje na to, że szykują się do wojny…

Nanatsu no Taizai jest jedną z serii, na które niecierpliwie czekałam i to bynajmniej nie dlatego, że jestem wielbicielką mangi, bo tej na oczy nie widziałam. Zaintrygowały mnie opis i kreska, zapowiadające przynajmniej przyzwoitą przygodówkę. Na razie nie czuję się rozczarowana, główny bohater, chociaż naładowany mocą tak, że klękajcie narody, wydaje się osobą sympatyczną i charyzmatyczną. Nie krzyczy, nie opowiada o swoich przodkach, ideałach i tym podobnych bzdetach, jak również nie zdaje przeciwnikowi sprawozdania z tego, co ma zamiar mu zrobić. Chłopak woli działać i co istotne, na razie robi to rozważnie – chwilowo bliżej mu do Gona z Hunter X Hunter niż do Naruto. Oprócz protagonisty i jego maskotki, gadającej świnki, na razie lepiej poznajemy tylko księżniczkę. Nie powiem, żeby był to mój ideał bohaterki – panna jest odrobinę głupiutka i anemiczna, ma dużo dobrych chęci, ale zero przydatnych umiejętności. Niestety zapowiada się na typową „panienkę do ratowania”, ale być może coś uda się z niej wycisnąć.

Cóż jeszcze można dodać? Świat przedstawiony jest barwny i interesujący, bohaterowie nawet sympatyczni, a i intryga wygląda nie najgorzej. Nie jest to anime, które wbija w fotel, acz mimo wszystko daje nadzieję na solidny, klasyczny shounen. Jedynym problemem może być fanserwis, w pierwszym odcinku ograniczający się do obmacywania piersi księżniczki. Nie było tego dużo, ale jakaś reakcja ze strony Elisabeth by się przydała. Poza tym, seria obfituje w humor, co również zaliczam na plus.

Graficznie jest bardzo ładnie – szalenie przypadła mi do gustu ta miękka, pełna krągłości kreska, tak trochę w starym stylu. Widać, że zarówno w projekty postaci, ale może przede wszystkim świat, włożono mnóstwo pracy. Barwy są żywe, nasycone, ale nie kiczowate. Ogólnie mam wrażenie, że oglądam anime sprzed dobrych kilku lat, ale to nie jest zarzut, wręcz przeciwnie! Animacja jest płynna i dynamiczna, i trudno się do czegoś przyczepić, może poza jednym elementem. Otóż nie wiem na jakim wzorze opierał się autor postaci Elisabeth, ale to, co zrobił z jej miednicą i dolnym odcinkiem kręgosłupa, to po prostu zbrodnia. Nie mam pojęcia jak ta biedna dziewuszka się porusza i nie wyje z bólu, ale tego typu deformacje powinny być prawnie zakazane. Wracając jednak do strony technicznej – muzyka na razie nie powala, ale czołówka jest bardzo przyjemna i dobrze zaśpiewana. Może nie mamy do czynienia z wybitną kompozycją, ale piosenka jest energiczna i wpada w ucho, jako opening serii przygodowej, idealnie dobrana.

Nanatsu no Taizai nie porywa, ale seans minął mi szybko, polubiłam głównego bohatera i zainteresowały mnie fabularne założenia. Nie spodziewam się przeboju, ale liczę na miły przerywnik do herbaty. Anime nastraja pozytywnie i z chęcią sięgnę po kolejny odcinek.

Leave a comment for: "Nanatsu no Taizai – odcinek 1"