Rytm, w jakim animowane jest Orenchi no Furo Jijou, rozmija się nieco ze sposobem przedstawiania fabuły w typowym komiksie czteropanelowym, który – żeby był zabawny – musi mieć w sobie pewien dynamizm, dosadność oraz zabawną lub pomysłową puentę. A przecież można by pomyśleć, że krótka komediowa animacja także potrzebuje wymienionych cech, żeby zainteresować. Niestety, coraz wyraźniej widać, że zajawkowane tutaj anime ma z tym mały problem. Niby wszystko jest na miejscu: tryton w wannie, ośmiornica płci męskiej takoż, próbujący żyć z tym młody człowiek, ich codzienne, śmieszne problemy, ale… niemrawe jakieś to i sztywne. Zapewne część winy ponosi tutaj prawie statyczna animacja, ale – jeśli przypomnieć sobie pierwowzór – to wcale nie powinno stanowić problemu. Niestety, mam wrażenie, że to rozleniwienie się animacji przepełza jakoś na fabułę i zabija w niej dynamizm.

Tym razem w progi Tatsumiego (a raczej krawędzie wanny) zawita Takasu – dorodna ośmiornica, odbierająca tymczasowo połowę przestrzeni życiowej Wakasy, wraz z jego jedzeniem i zabawkami. Ale coś za coś, Takasu nie przybył tutaj dla rozrywki (teoretycznie, praktyka pokazuje co innego), a w konkretnym celu – i na prośbę swojego blond przyjaciela. W tym odcinku Tatsumi na własnej skórze przekona się, jak wygląda wdzięczność trytona.

Całe szczęście, że to koniec zajawek do tej serii, ponieważ tak naprawdę nie ma o czym pisać – trwa ona mgnienie oka i jest prościutka, więc jakakolwiek próba przybliżenia treści, nawet jednozdaniowa, nieodmiennie kończy się streszczeniem połowy odcinka, a szkoda odbierać jakąkolwiek frajdę z tej serii, w końcu nie ma jej tam znowu tak wiele.