Terra Formars – odcinek 2

[HorribleSubs]_Terra_Formars_-_02_[480p].mkv_snapshot_17.59_[2014.10.03_23.13.29]

Space: the final frontier. These are the voyages of the starship Enterprise. Its five-year mission: to explore strange new worlds, to seek out new life and new civilizations, to boldly go where no man has gone before… Chwila, to nie ten serial, chociaż początek trochę podobny. Mamy statek kosmiczny, niezmierzony kosmos, grupę dzielnych śmiałków, którzy lecą eksplorować nieznane światy, odkrywać nowe cywilizacje… Wróć, lecą zdezynsekować Marsa. Na razie podróż przebiega spokojnie, wszyscy świetnie się bawią: panowie zwiedzają statek i grają w piłkę, panienki dyskutują czy warto wyznać miłość kapitanowi (to ten wrażliwy człowiek z bródką z pierwszego odcinka) i gapią się na cycki przełożonej – tak, dobrze widzicie, panienki, nie panowie. Pojawiają się pierwsze konflikty, ludzie zakochują się w sobie od pierwszego wrażenia – miłość i pokój… Oj, zapomniałabym – odcinek rozpoczyna przydługie przypomnienie z biologii, na temat tego jak działają wirusy i bakterie. Żeby nie było zbyt wesoło, gdzieś w tle snuje się oficer Adolf (Niemiec o typowo aryjskiej powierzchowności) i wieszczy śmierć, pożogę i armagedon. Na szczęście przynudzają tak tylko przez pół odcinka, bo potem pojawiają się karaluchy i zaczynają rozpłaszczać maczugami (biedactwa nie mają kapci) nadzieję ludzkości.

Szkoda tylko, że kamerzysta to totalny amator i zawsze, jak zaczyna się dziać coś ciekawego, ładuje paluchy w obiektyw i guzik widać… Cenzura w Terra Formars wznosi się na kolejne wyżyny absurdu, co chociaż irytuje, dodaje jednak przedsięwzięciu żałosnego uroku. I w sumie na tym mogłabym zakończyć opis odcinka drugiego, gdyż dzieje się niewiele więcej, ale trochę krótki wyszedł, więc wypunktuję jeszcze kilka durnych pomysłów. Pomijam, że początek anime sugeruje, że oto przed nami szkolny romans w konwencji science fiction, ale skąd na statku nagle wzięły się karaluchy?! Oni nawet nie wylądowali! Czyżby bohaterowie polecieli na arcyważną misję starym złomem, który każdy może otworzyć od zewnątrz i obsługa nawet nie zauważy? Druga rzecz, kto zamyka w schowku substancję, od której zależy aktywacja umiejętności trzech czwartych statku, mając świadomość, że niebezpieczeństwo jest blisko – każdy członek załogi powinien mieć chociaż jedną fiolkę przy sobie. Liczba niedorzeczności serwowanych przez twórców rośnie lawinowo, bohaterowie to banda debili, którym wydaje się, że jadą na wczasy na Majorkę, a oficerowie zostawili chyba mózgi na Ziemi…

Technicznie nadal bieda z nędzą – gęby jakby je kto pilarką wyżynał, projekty karaluchów komiczne (acz wygląda na to, że robale potrafią mówić), a nad efektami komputerowymi pracują sprzątaczki. Animacja jest tragiczna, postacie ledwo poruszają ustami, co powoduje niesamowity dysonans między tym, co mówią seiyuu, a tym co widzi widz. Równie okropnie przedstawiono ruch, czego zupełnie nie rozumiem, bo w tego typu anime dużo dynamicznych scen powinno być podstawą. Poza tym, wreszcie usłyszeliśmy zarówno czołówkę, jak i ending, które same w sobie nie są złe, ale do serii pasują jak pięść do nosa. Moim pierwszym skojarzeniem było Prince of Tennis, a chyba nie o to chodziło autorom.

Na razie produkcja nie ma zupełnie nic do zaoferowania widzowi – bywają momenty zabawne, niezamierzenie oczywiście, ale w porównaniu z mnóstwem idiotyzmów i nudą, marna to pociecha. Terra Formars nie posiada nawet jednej zalety, kuleje wszystko – całość sprawia wrażenie pisanej na kolanie, robionej w przerwie obiadowej i totalnie ”na odwal się”. Pierwszy odcinek dawał nadzieję chociaż na głupią komedię, drugi pokazuje, że chyba mamy zwycięzcę w kategorii ”Najgorsza seria sezonu jesiennego 2014”, acz w klasyfikacji rocznej też powinna świetnie sobie poradzić.

Leave a comment for: "Terra Formars – odcinek 2"