Ten odcinek, zatytułowany Nokori Beni, upływa pod znakiem zachodzącego słońca. To właśnie o zmierzchu czekająca na powrót ojca dziewczynka widzi dziwny, bezcielesny cień… Zaraz jednak przeskakujemy do innej sceny: w zapadającym wcześnie jesiennym zmroku Ginko znajduje w górach starą kobietę, która oddaliła się zbytnio od domu. W tym przypadku nasuwająca się diagnoza nie ma nic wspólnego z mushi: Mikage jest już w tak sędziwym wieku, że okazjonalne problemy z pamięcią nie powinny wydawać się niczym niezwykłym. Jednak jej mąż jest zdania, że w jej chęci powrotu do domu kryje się coś więcej niż cofanie się do czasów dzieciństwa. Jak się okazuje, pozbawiona wspomnień Mikage po prostu pojawiła się w wiosce wiele lat temu, o zachodzie słońca, tego samego dnia, gdy zniknęła z wioski dziewczynka imieniem Akane…
Tak jak w poprzednim odcinku, spotykamy tu parę starych ludzi, którzy przeżyli razem całe życie w szczęściu i spokoju. Początkowo wydaje się, że wątek przewodni będzie dotyczyć pamięci Mikage – czy jeśli ją odzyska, postanowi powrócić do miejsca, w którym się urodziła? A jednak, chociaż rzeczywiście jej zaginione wspomnienia odgrywają tu rolę kluczową, ostateczne pytanie – i odpowiedź – dotyczą czegoś całkiem innego: ceny, jaką można zapłacić za swoje szczęście. Tak jak zwykle w Mushishi, emocje są bardzo przytłumione, choć widać wyraźnie ich siłę, zaś obecność mushi to tylko katalizator wydarzeń, a nie główny wątek odcinka.
Podsumowanie tych trzech odcinków w zasadzie nie jest konieczne. Mushishi pozostaje niezmienne, zapewne nie przekona tych, którzy uważają je za serię udziwnioną i/lub nudną, ale nie zawiedzie tych, którzy czekali na dalsze odcinki. Pozostaje tylko trzymać kciuki za twórców i studio, żeby tym razem nie przydarzyły się żadne niezapowiedziane przesunięcia ani inne problemy produkcyjne.