Odcinek drugi sponsoruje literka „s”, jak samorząd szkolny – wreszcie dowiadujemy się co nieco o zamiarach przystojnych antagonistów, którym przewodzi Lord Zundar, czyli ni mniej, ni więcej, tylko słodziutki zielony jeżyk, który lubi przesiadywać w filiżance (brzuszkiem do góry) lub kieszonce marynarki przewodniczącego samorządu, Kinshirou Kusatsu. Chociaż panowie obserwowali z daleka naszych bohaterskich posłańców miłości, zgodnie z prawami gatunku nadal nie mają pojęcia, z kim muszą walczyć, mają za to pomysł, jak! Wystarczy, że spośród uczniów wybiorą odpowiedniego kandydata i uczynią go swoim pomagierem, czytaj: zmienią w kolejnego potwora – tym razem motywem przewodnim są pałeczki jednorazowe.

Drugi odcinek Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu LOVE! udowadnia, że mamy do czynienia z bardzo sympatyczną parodią mahou shoujo, a twórcy odrobili pracę domową ze schematów obecnych w podobnych produkcjach. Szczerzyłam się cały odcinek, bo i było do czego – począwszy od dyskusji na temat stanu zdrowia nauczyciela służącego wombatowi za coś w rodzaju „nosiciela”, przez cudownie fazową transformację Kinshirou (Angelina Jolie może mu pozazdrościć zgrabnej nóżki), po jeżyka moszczącego się w filiżance. Co ciekawe, samorząd wykazuje się większym zainteresowaniem machaniem berłami i wykrzykiwaniem głupio brzmiących zaklęć, podczas gdy protagoniści nadal nie mogą się zdecydować, czy w ogóle mają ochotę bawić się w cały ten cyrk. Nawet jeśli niektórym z nich nie przeszkadzają fikuśne uniformy, wszyscy są zgodni (ku rozpaczy wombata), że teksty mają wyjątkowo do bani. Ale… motyw nauczyciela bije na głowę wszystko, co pokazano w tym odcinku (może poza Lordem Zundarem).

Binan Koukou Chikyuu Bouei-bu LOVE! jest naprawdę uroczą i zabawną serią, która zaskakuje bardzo pozbieranymi bohaterami. W przeciwieństwie do tradycyjnych mahou shoujo, tutaj nawet antagoniści wydają się jednostkami myślącymi, acz cudownie przerysowanymi. Strona audiowizualna na razie utrzymuje stały, solidny poziom – polecam zwrócić uwagę na bardzo ładny ending. Warto się przekonać do tego tęczowego stadka bishounenów, gdyż zapewniają chyba najsympatyczniejsze i najpozytywniejsze dwadzieścia kilka minut w sezonie zimowym.