Shounen Hollywood: Holly Stage for 50 – odcinek 3

Shounen Hollywood - Holly Stage for 50 - 03_3

Gdy jesteś idolem, to rzeczą bardzo przyjemną jest posiadanie wiernych fanów, którym codziennie po występie grzecznie ściskasz dłonie, przyjmujesz od nich podarunki i ładnie się uśmiechasz oraz rozmawiasz z nimi, gdy czekają przy tylnym wyjściu. Wydaje się, że panowie z zespołu pomału budują sobie sławę (w przerwach między sprzątaniem teatru), jednak samo ściskanie rąk nie wystarczy, żeby fani poczuli Prawdziwą Więź ze Swoim Idolem. Ponieważ (według prezesa) stanie codzienne w kolejce do idola ograbia fana z marzenia, żeby kiedyś gdzieś przypadkiem wpadnie na mieście na obiekt swoich westchnień i będzie mógł z zachwytem uściskać dłoń Tak Naprawdę (TM), a nie po godzinach czekania w kolejce.

Jaki jest więc pomysł? Poinformować towarzystwo, że od dzisiaj żadnych prezentów, żadnego ściskania dłoni i żadnego spotykania się z fanami przy tylnym wyjściu. Albowiem należy dać fanom Prawdziwe Przeżycie Przypadkowego Spotkania Idola Znienacka na Mieście! I uściśnięcia dłoni. Bez konieczności czekania w kolejce. Zatem panowie mają wyjść na miasto i dać się znaleźć fanom. Znienacka. Podkreślam to „Znienacka” – to jest ważne. Poza tym mają pielęgnować swój wizerunek idoli, zachowywać się jak idole, i, co jest podkreślone kilka razy, nie załatwiać potrzeb fizjologicznych w publicznych wychodkach, tylko wracać kurcgalopkiem do teatru. Tutaj padłam po raz drugi. Ponieważ po raz pierwszy padłam w momencie, kiedy okazało się że Prawdziwe Przeżycie Spotkania Idola będzie oczywiście ogłoszone tak, żeby przypadkiem fanki tego nie przegapiły. Nie ma to jak właściwa reklama… spontanicznego wypadu idoli na miasto.

Co mogę powiedzieć po trzech odcinkach? A to, że trafiające się dwa-trzy razy na odcinek celne spostrzeżenia na temat działania showbiznesu w ogóle, a japońskiego w szczególności (przy których się włącza mój cynizm i znajomość niektórych mechanizmów rządzących zachodnim i japońskim modelem), są skutecznie zabijane przez absolutnie nijaką obsadę, niepozostawiającą śladu w pamięci, brak jakiejkolwiek chemii między postaciami, które dosłownie tkwią na ekranie z miną „bo mi kazali obok niego stanąć”, sztywne dialogi i wyjątkowo nierealistyczny setting. Gdyby jeszcze panowie umieli śpiewać… ale trzeci ending ich pogrąża już zupełnie – takiego zawodzenia nie słyszałam od czasu Weiss Kreuz. Widziałam w komentarzach do pierwszej serii, że ktoś się zachwycał realizmem i ciepłem, które tam znalazł. Najwidoczniej potrzebuję czegoś bardziej gorącego, bo Shounen Hollywood for 50 mnie nie ogrzał ani trochę. I na pewno nie wyląduje na liście priorytetów do obejrzenia z chęci, a raczej z obowiązku.

 

Leave a comment for: "Shounen Hollywood: Holly Stage for 50 – odcinek 3"