Ja dalej nie wiem o czym to jest. Tak całkiem serio i z ręką na sercu nie mam bladego pojęcia, dlaczego panienki okładają się po mordach, dlaczego ich pomagierzy nie idą w ślady swoich przywódców, i dlaczego w ogóle mam się przejmować całym tym bajzlem na ekranie. Reasumując, dostałem zalążek fabuły, którego kompletnie nie zrozumiałem, a co gorsza, wprowadzenie koleżanek Nozomi, czyli pozostałych Rolling Girls, odbyło się w ostatniej minucie odcinka. W efekcie wiem, jak się nazywają, że jedna z nich ma cycki niemal na wierzchu, a druga chyba skądś zna pozostałe.

Z innych ciekawostek dowiadujemy się, dlaczego Masami wdziewa średnio gustowny kostium i walczy jako Maccha Green, i że już wcześniej znała się z Kuniko. Tym, co na pewno mi się spodobało w tym odcinku, jest obecność rodziców Nozomi, którzy w życiu córki są obecni i nie pracują na drugim końcu świata – dają córce rady i przestrzegają przed robieniem głupot, czyli zachowują się dokładnie tak, jak rodzice powinni, co biorąc pod uwagę, jak szalony jest świat tego anime, można uznać za plus.

Opening mnie nie zachwycił, a endingu nie  było – to w sumie wszystko, co mogę powiedzieć o ścieżce dźwiękowej. Niestety biorąc pod uwagę wszystko to, co wydarzyło się do tej pory, los The Rolling Girls spoczywa na barkach przyszłego odcinka. Na razie odczucia mam mieszane, ale z ukierunkowaniem na nudę i totalne zagubienie, co nie wróży serii dobrze.