Tokyo Ghoul √A – odcinek 2

Tokyo Ghoul Root A2_4

Drugi odcinek Tokyo Ghoul √A zaczyna się od retrospekcji, która tak właściwie nie wzbogaca widza o żadne nowe wiadomości, bo zostaje zakończona dokładnie wtedy, kiedy zaczyna się interesująca i istotna jej część. Brawo dla reżysera po raz pierwszy.

Przy premierze serii narzekałam na to, że upchnięto w niej za dużo istotnych wydarzeń, którym z braku czasu nie poświęcono należytej uwagi. W kolejnym odcinku dzieje się coś dokładnie odwrotnego – czyli tak jakby nic. Bohaterowie siedzą i gadają, chodzą i gadają, stoją i gadają, ewentualnie skaczą i biegają, ale wtedy już bez gadania. Nie odnotowałam ani jednego istotnego wydarzenia, które popychałoby fabułę do przodu. Nie wiem, skąd tak fatalnie nierówne rozłożenie akcji, ale brawo dla reżysera po raz drugi.

Do już przepełnionego kotła, w którym ciśnie się masa bohaterów z pierwszego sezonu, dorzucono jeszcze kilka postaci, z których z pewnością żadna nie odegra w fabule większej roli – może z wyjątkiem Akiry Mado, córki szalonego inspektora, która zostaje nową partnerką Amona. Dziewczyna nie jest szczęśliwie aż tak szurnięta, jak jej ojciec – kiedy rozpoczyna swój wywód na temat organizacji ghuli z 20. dzielnicy, ma to nawet sporo sensu. Niemniej, czy ta 12-odcinkowa seria naprawdę, ale to naprawdę potrzebuje kolejnego bohatera? Serio?

Poza tym widzimy, jak życie w Anteiku powoli wraca do normy – wysprzątana kawiarnia otwiera swoje drzwi dla klientów, Touka spędza wolny czas na nauce, gdyż nagle postanawia, że chce iść na prestiżowy uniwersytet, ten sam, na którym studiował Kaneki. Widać, że mimo pozornej normalności, dziewczyna cały czas myśli o pół-ghulu, który w tym czasie… ano właśnie.

W sumie pojęcia nie mam, co w tym czasie robi Kaneki. Nie dlatego, że w drugim odcinku był na ekranie może łącznie ze trzy minuty. Większych problemów nastręcza próba zrozumienia jego obecnych celów i motywacji. Szerokim łukiem ominięte zostaje zagadnienie jego przyłączenia się do Aogiri. Może ja coś źle zrozumiałam, ale czy Kaneki czasem nie pragnął naprawić świata, skończyć z cierpieniem i bezsensownym mordowaniem się ludzi i ghuli? A czy Aogiri to nie jest czasem organizacja ghuli, która opanowuje kolejne dzielnice Tokio, w bestialski sposób zabijając wszystko, co staje na jej drodze, nieważne, czy to ghul, czy to człowiek? Czy tylko ja widzę tu jawny, wręcz oślepiająco jaskrawy konflikt interesów? Może z czasem ktoś łaskawie wytłumaczy, czym to wszystko jest motywowane, ale na razie nie ma w tym ładu, ni składu. Mówiąc krótko, brawa dla reżysera po raz trzeci…

Leave a comment for: "Tokyo Ghoul √A – odcinek 2"