Ame-iro Cocoa – odcinek 2

Ameiro

Wierzcie lub nie (ale radzę Wam – nie próbujcie się o tym przekonać na własne oczy, bo szkoda wzroku, czasu i nerwów), ale twórcom Ame-iro Cocoa udało się dokonać rzeczy niesłychanej – odcinek drugi jest jeszcze gorszy niż pierwszy, który – dla przypomnienia – był naprawdę, ale to naprawdę zły. W kolejnej dwuminutówce nikt już nawet nie udaje, że to jest o czymś. Nie ma choćby pół nieśmiesznego gagu, nie ma choćby najżałośniejszych prób przybliżenia postaci bohaterów. Przez kilka sekund migają ujęcia starszego bisza z końcówki pierwszego odcinka – okazuje się, że jest on właścicielem kawiarni i prawie nigdy nie ma go w pracy, bo ciągle gdzieś jeździ, a ze swoich wycieczek zwozi jakieś suweniry, typu filiżanki, młynki do kawy etc. Z jednej z takich filiżanek ten chłopczyk, co to wygląda jak dziewczynka (wybaczcie, nie mam w planach ponownie sprawdzić, a tym bardziej na stałe zapamiętać jego imienia), pije kakao, które zrobił dla niego inny chłopczyk, z krzywo narysowaną grzywką i brwiami przypominającymi tłuste gąsienice. A potem się to urywa, dokładnie tak samo znienacka, jak za pierwszym razem.

To nawet nie jest wabik na fujoshi, jakim ostatnio było Orefuro. To jest po prostu brzydkie, głupie, nudne, niepotrzebne i w ogóle nie rozumiem, kto i dlaczego miałby chcieć to oglądać. Że też ekipa produkcyjna nie wstydzi się, że wypuszcza na ekrany takiego potworka. Na ich miejscu raczej nie podpisałabym się pod tym prawdziwym nazwiskiem…

Nie oglądać! Choćby dopłacali! Wiem, że już to mówiłam, ale gdyby ktoś miał chociaż cień wątpliwości, to niech wie, że dokładam wszelkich starań, by go rozwiać. Uprzejmie proszę sabotować tę serię – tylko na to zasługuje.

Leave a comment for: "Ame-iro Cocoa – odcinek 2"