Nisekoi: – odcinek 3

nisekoi3

Kolejny, szczęśliwie ostatni zajawkowy odcinek zaszlachtował moje i tak już ledwo zipiące nadzieje na to, że drugi sezon Nisekoi zdoła się jeszcze jakoś wybronić i nabrać rozpędu. Konstrukcja fabularna pozostaje poszarpana, niczym antylopa po starciu z lwem. Po spotkaniu z Tsugumi i jej rywalką Paulą, przeskakujemy z powrotem do relacji Raku-Chitoge i nie licząc pierwszych dwóch minut odcinka, pozostałych bohaterów na ekranie nie uświadczymy. W efekcie powstaje kolejny przypadkowy epizod, tym razem tematycznie powiązany z okresem świąt Bożego Narodzenia, w czasie których Chitoge odwiedza jej matka. Gość tyle niezwykły, co przerażający – młoda, atrakcyjna kobieta, rekin świata biznesu, ma grafik tak niedorzecznie napięty, że własną córkę może odwiedzać tylko raz do roku i jest jej wówczas w stanie poświęcić około dwóch godzin. Chitoge tęskni za matką, ale jednocześnie szalenie się jej boi – w tym roku powodów do stresu jest jeszcze więcej niż zazwyczaj. Pani Kirisaki ma bowiem poznać Raku, chłopaka swojej córki. Widać niedaleko pada jabłko od jabłoni, gdyż matka Chitoge, podobnie jak jej latorośl, momentalnie wyczuwa w młodzieńcu materiał na popychadło doskonałe i postanawia na okres przedświąteczny uczynić z niego osobistego asystenta. Zadanie ani łatwe, ani przyjemne – poprzednie asystentki Hany Kirisaki wciąż przebywają na zwolnieniach lekarskich po ciężkich uszczerbkach na zdrowiu, jakich przysporzyła im praca u boku matki Chitoge. I w tym puncie odcinka zaczyna się spirala absurdu, w wyniku której kobieta przedstawiona zostaje jako diabeł i bóstwo w jednej osobie – zna się na wszystkim, jest niezbędna wszędzie i każdemu, dzień rozplanowany ma nie w godzinach, a w minutach, na dokładkę zaś jest akrobatką, która skacze z jednego wieżowca na drugi, wszędzie targając ze sobą nieszczęsnego Raku. Gdzieś w tle pałęta się zaniedbana córka, dla której Hana Kirisaki nie ma czasu, ani – zdaje się – serca.

nisekoi1

W sumie nie wiem, czy to miało być wzruszające, czy zabawne? O ile na początku przygody z Nisekoi doceniałam ten uroczy pieprzyk absurdalności, w tej chwili straciło to jakiekolwiek wyważenie, skutkując spiętrzeniem niewyobrażalnych wręcz bzdur, które nie trzymają się kupy. Gdyby w następnym odcinku w szkole Raku i Chitoge wylądował statek kosmiczny i wysiadły z niego skrzydlate małpy, prawdopodobnie machnęłabym ręką i stwierdziła: „No w sumie, czemu nie…”. Najbardziej irytuje mnie w tym wszystkim fakt, że twórcom tej serii tak ewidentnie nie chce się wysilać dla widzów i nawet nie próbują tego maskować. Wygląda to tak, jakby wpychali w kolejne odcinki pierwsze lepsze pomysły, jakie przyjdą im do głowy, prawdopodobnie na kacu, po nieprzespanej nocy i nawet nie zastanawiali się, czy to tworzy jakąś sensowną całość.

Jakby tego było mało, trzeci odcinek to bardzo wyraźny spadek pod względem jakości grafiki. Już po premierze drugiej serii pisałam o tym, że za dużo jest na ekranie deformacji i uproszczeń. Niestety ilość tych zabiegów graficznych nie zmniejsza się. Ponadto, nawet gdy mamy do czynienia z normalnym rysunkiem, brak w nim jakiejkolwiek staranności. Postaci widziane z oddalenia są tak boleśnie krzywe i pokraczne, że aż żal patrzeć. Niedostatków nie jest w stanie zamaskować żadna ilość migoczących światełek i błysków. Nie dość więc, że wyraźnie nikomu się już tego nie chce robić, to jeszcze nie bardzo są pieniądze na to, żeby podać to widzom w strawnej formie.

Niestety, druga seria Nisekoi jest na razie bardzo dużym rozczarowaniem – i mówię to z punktu widzenia osoby, która czerpała sporą przyjemność z oglądania pierwszej. Co gorsza, nie zapowiada się, by ten stan rzeczy uległ zmianie w ciągu pozostałych 9 odcinków… Widać nie wszystko złoto, co się świeci, nawet jeśli błysk o mało oczu nie wypala.

nisekoi2

Comments on: "Nisekoi: – odcinek 3" (2)

  1. Norbi73 said:

    Pytanie: czytałaś mangę? Nie? A zatem dziękuję, dobranoc.

Leave a comment for: "Nisekoi: – odcinek 3"