Yahari Ore no Seishun Lovecome wa Machigatte Iru. Zoku – odcinek 1

 

yahari biach

Nowy sezon Oregairu wita nas bardzo krótkim i ładnie zanimowanym przypomnieniem afery z poprzedniego sezonu, kiedy to Hachiman niemalże popełnił społeczne samobójstwo. Jednak zgodnie z jego filozofią nasz „bohater” nie czuje się w obowiązku dać znać, że cokolwiek go to obchodzi. Tym, co powinno obchodzić was, drodzy widzowie, jest natomiast główne zagadnienie obecnego wątku, czyli pomoc w zejściu się kretyna i yaoistki. I to tyle, jeśli chodzi o zawiązanie fabuły.

Podobnie jak i poprzednim razem, głównym atutem Oregairu pozostają postaci i interakcje między nimi. Hachiman wciąż raczy nas cynicznymi komentarzami na tematy wszelakie, Yukino dalej werbalnie sparuje ze swoim klubowym kolegą w przeuroczy sposób, łączący klasę i inteligencję, a także złośliwość najlepszego trolla, a Yui, jak na Yui przystało, spaja te dwa, wydawałoby się kompletnie niekompatybilne charaktery morzem optymizmu/naiwności. Osobiście uważam że wszystko to idealnie obrazuje scena, w której Hayama i Ten, Którego Imienia Już Nie Pamiętam, pojawili się w pokoju klubowym, by prosić o pomoc w realizacji wielkiego planu podboju serca niewieściego. Wszystkie emocje zostały przekazane bardzo bezpośrednio, ale tym, co urzeka najbardziej, jest to, że zarówno Yukino jak i Yui traktują Hachimana jako integralną część klubu (słowo przyjaciel jakoś nie chce mi przejść przez gardło), jasno dając do zrozumienia, gdzie mają próby jego alienacji.

Grafika serii nie uległa większej zmianie, ale oberwało się projektom postaci. Największe zmiany widać u Hachimana, Yukino i pani Hiratsuki, do tego stopnia, że w jednej ze scen nie miałem bladego pojęcia, że patrzę na Yukino, dopóki ta się nie odezwała. Czy są to zmiany na lepsze, czy gorsze, pozostawiam waszej ocenie, sam jeszcze nie jestem w stanie powiedzieć.

Cóż pozostaje poza czekaniem z niecierpliwością na kolejne odcinki? Nie mam wątpliwości że seria nie zawiedzie moich oczekiwań, choć muszę przyznać, że nie mam bladego pojęcia, dokąd zmierzamy i czy na końcu przejażdżki czeka nas światełko w tunelu, czy kolejna kurtyna zimnej wody. Czas pokaże.

Aha, na koniec warto byłoby też wspomnieć, że Hachiman wreszcie zdecydował się na wybrankę swojego serca, którą, co nie powinno nikogo dziwić, został Saika.

 

batman

Comments on: "Yahari Ore no Seishun Lovecome wa Machigatte Iru. Zoku – odcinek 1" (3)

  1. „Grafika serii nie uległa większej zmianie”

    Apeluję o zrzutkę na nowe okulary dla Altramertesa, zanim wpadnie na latarnię uliczną.

    • Altramertes said:

      No przecież powiedziałem że się zmieniły projekty postaci. I to nie ja wpadam na latarnie, tylko one na mnie!

      • Zmieniło się dość dużo. Myślę, że najtrafniejszym słowem oddającym zakres zmian jest „wygładzone”. Projekty postaci rzeczywiście jako pierwsze rzucają się w oczy; są łagodniejsze i w moim osobistym odczuciu brak im nieco wyrazistości. Oprócz nich na słowa uznania zasługuje animacja, która w pierwszym, jak i w drugim odcinku trzyma poziom. Jest subtelniejsza od dokonań Brains Base, gdzie czuć było niedostatek klatek. Najlepsze na koniec: tła. Są wspaniałe, piękne. Odcinek drugi przeniósł akcję w inne rejony i jest tam co podziwiać. Gaj bambusowy o dwóch porach dnia naprawdę ujmuje za… no w każdym razie tła są zacne.

        To tyle w kwestiach technicznych, resztę zostawiam do oceny bardziej doświadczonym. No i polecam zapoznać się z LN, bo ta adaptacja, podobnie jak poprzednia, gna zbyt szybko do przodu.

Leave a comment for: "Yahari Ore no Seishun Lovecome wa Machigatte Iru. Zoku – odcinek 1"