Classroom Crisis – odcinek 1

classcris1

Choć w pierwszej chwili może się wydawać, że mamy do czynienia ze zwykłą – choć futurystyczną – szkołą, szybko się okazuje, że klasa, do której należą bohaterowie tego anime z całą pewnością nie jest zwykła. To część projektu sponsorowanego przez potężne konsorcjum technologiczne, a uczniowie, wybrani ze względu na swoje zdolności, szkolą się tu na przyszłych pilotów i inżynierów. Sielskie obrazki z ich życia przerywają znacznie bardziej niepokojące sceny narady wierchuszki rzeczonego konsorcjum, negocjującej warunki uwolnienia zakładnika, przetrzymywanego przez zbuntowanych pracowników jednej z kopalni w jakimś zakamarku Układu Słonecznego. Dodajmy do tego, że wspomniana wcześniej klasa czeka na nowego ucznia, który z nieznanych przyczyn się spóźnia… Tak, nietrudno się domyślić, jaki będzie efekt: spontaniczna akcja ratunkowa. Ale efekty tej akcji… To już zupełnie inna i mniej przewidywalna bajka.

Odcinek zrobił na mnie nie najgorsze wrażenie: jest tu sporo elementów zapowiadających całkiem solidną opowieść, o ile oczywiście fabuła nie wleci na jakąś mieliznę. Można się już domyślić, na czym polega tytułowy kryzys i pytanie tylko, w jakim duchu będzie rozwiązywany. Wprowadzona w ostatnich minutach odcinka postać jest bowiem – przynajmniej na razie – skrajnie antypatyczna. Owszem, to zgodne z zamierzeniami twórców, ale problem polega na tym, że na dłuższą metę całość może się zrobić po prostu męcząca. Mam nadzieję, że uda się utrzymać ciut lżejszy, bardziej optymistyczny ton, bo wbrew pozorom wtedy też może być łatwiej o względny realizm. O ile o realizmie możemy mówić w przypadku szkoły, która mieści się w japońskiej kolonii na Marsie i której uczniowie w ramach projektów praktycznych budują prototyp kosmicznego statku.

Na plus:

+ Sympatyczni bohaterowie obu płci – na szczęście obsada nie ogranicza się tym razem do słodkich dziewcząt, chociaż i ich tu nie zabrakło.

+ Całkiem niezłe tempo i montaż, szczególnie w scenach akcji.

+ Ograniczenie technogadania do niezbędnego minimum, dzięki czemu widz nie ma poczucia ogólnego przytłoczenia informacjami.

Na minus:

– Projekty postaci są jakieś kwadratowe i co robią te deformacje na drugim planie już w pierwszym odcinku?

– Nauczyciel jakoś nie do końca mnie do siebie przekonał, ale może dajmy mu czas.

– Wspomniana wcześniej postać… Może być jednym z najmocniejszych albo najsłabszych punktów obsady.

Podsumowanie: Pierwsze skojarzenia miałam ze Stellvią, tylko w ciut poważniejszym i bardziej realistycznym wydaniu. Wolałabym, żeby seria zachowała optymizm z pierwszej połowy, bo jeśli będzie rozgrywana w duchu „nic nam nie pomoże i zostaną tylko piękne wspomnienia”, to szybko zrobi się męcząca.

classcris3

Leave a comment for: "Classroom Crisis – odcinek 1"