No cóż – muszę przyznać, że pierwszy odcinek Gakkou Gurashi! zakończył się dla mnie niemałym zaskoczeniem. Nie zaznajomiłem się z mangowym pierwowzorem, dlatego też cały odcinek wyglądałem, gdzież do jasnej ciasnej podziały się rzekome zombi? Pogrążony w słodkodziewczynkowej sielance rozczuliłem się na tyle, że rozwiązanie zagadki spadło na mnie niczym grom z jasnego nieba.
Drugi odcinek miał o tyle pod górkę, że nie mógł wywołać szoku. Wobec tego skupia się na codziennym życiu bohaterek. O ile w każdym innym anime z taką obsadą brzmiałoby to jednoznacznie, tak w Gakkou Gurashi! potrzebne było wyjaśnienie, skąd pozostałe w szkole dziewczyny biorą środki do życia. No cóż, widocznie w Japonii nawet w szkolnym sklepiku można kupić wiadro.
Na tym etapie już wiem, że Gakkou Gurashi! obejrzę do końca, aczkolwiek liczę, że akcja nabierze tempa. Siedzenie w szkole, nawet w obliczu nieustannego zagrożenia atakiem nieumarlaków, na dłuższą metę będzie zwyczajnie nużące. Podobnież opieranie wszystkich poczynań bohaterek na syndromie wyparcia jednej z nich. I nawet zagęszczanie atmosfery przy pomocy zmęczonej psychiki dziewcząt nie pomoże, jeśli fabuła nie ruszy do przodu.
Nie martw się, akcje nie dzieje sie tylko w szkole. A także manga nie opiera się tylko na syndromie wyparcia, są inne niespodzianki I ciekawostki.
Mange tylko przeglądałem, ale jeżeli reżyser I studio podoła, to będzie się to ciekawie oglądać. To napewno.