Comet Lucifer – odcinek 1

[HorribleSubs] Comet Lucifer - 01 [720p].mkv_snapshot_10.41_[2015.10.04_20.38.40]

No więc tego… Ja nie wiem, o co w tym chodzi. Mamy jakiegoś podstarzałego jegomościa siedzącego w obserwatorium i bredzącego coś o jakiejś wojnie, ciemności i świetle, i w ogóle jest tajemniczo. Później przeskakujemy do protagonisty, Sougo, który w jakimś klifie szuka magicznych kamieni czy czegoś w tym stylu. Potem chłopak wraca do domu, dowiadujemy się że, prawdopodobnie, jego mamusi się zmarło i zaraz potem oglądamy kolejną przejażdżkę na antygrawitacyjnym skuterze. Bo to przyszłość jest. Chyba. Nie wiem. Mniejsza. Nasz protagonista jedzie po prowiant, po drodze wpada na skąpo ubraną znajomą i wywiązuje się gonitwa, bo narzeczony panny koleżanki chce ją poślubić, ona nie, a on absolutnie nie przyjmuje tego do wiadomości. I zaczyna taranować skuter bohatera czymś w rodzaju antygrawitacyjnego rolls-royce’a. Bo chce poślubić panienkę, która na rzeczonym skuterze ucieka… Oczywiście efekt jest taki, że obsada skutera ma wypadek i wpada do dziury głębokiej, na oko, na jakiś kilometr. Wychodzi z tego z drobnymi otarciami i siniakami. Ja wiem, antygrawitacja, ale w tyłkach im jej raczej nie zamontowano. Magia? Ale to science-fiction niby jest? Głupota? Najprawdopodobniej. W każdym razie dalej mamy eksplorację jakiejś jaskini, Sougo znajduje wielgachny kryształ, z którego wyłania się Tajemnicza Panienka, i nagle atakuje ich mech. Czemu? Bo chce Tajemniczą Panienkę. Chyba. Nie wiem. Mniejsza. Oczywiście jak już bohater ma być zabity/poturbowany/zbesztany przez mecha, pojawia się inny Tajemniczy Mech i wywiązuje się walka.

Zaletą jest na pewno grafika – piękna i dopieszczona. Tła są kolorowe, pełne detali i nie zostały wypełnione szklanymi wieżowcami aż po horyzont, tylko łączą estetykę jakby renesansu z nowoczesnością. Animacja również jest dopracowana, bardzo płynna i nie widać zniekształceń nawet na drugim planie. Mechy jak mechy, kto je lubi, temu powinny się spodobać, reszta machnie na wygląd ręką.

Istnieje takie powiedzenie, że co za dużo, to niezdrowo. Podobnie jak The Rolling Girls parę sezonów wcześniej, Comet Lucifer atakuje widza kompletnym i nieokiełznanym chaosem. I podobnie jak w The Rolling Girls bardzo skutecznie zniechęca mnie to do oglądania, niemalże w równym stopniu jak taranowanie swojej przyszłej narzeczonej rolls-royce’em. Nie wiedzieć czemu ten odcinek przywodził mi na myśl Eureka Seven, tylko bohater jakoś tak mniej się mazgai i ma kumpli/znajomych/panienkę. Naprawdę nie mam bladego pojęcia, o co chodzi w tym odcinku i jeśli następne dwa nie udzielą choćby szczątkowych odpowiedzi na to pytanie, seria kwalifikuje się do bardzo szybkiego dropa.

Leave a comment for: "Comet Lucifer – odcinek 1"