Concrete Revolutio: Choujin Gensou – odcinek 3

cr0

… a ci nadal swoje. Przy poprzednich odcinkach można było łudzić się, że złe pomysły były jedynie złymi pomysłami na poszczególne odcinki, ale epizod nr 3 dostarcza dość faktów, aby się upewnić, że to zły pomysł na cały serial. Co my tu mamy…

  • skoki w czasie o kilka lat, niejasne i nic nie wnoszące:
  • próba wciśnięcia historii, która nadawałaby się na film, w 25 minut:
  • morze kalek, bez żadnej refleksji i kreatywności wsadzanych gdzie popadnie:
  • rozwijanie postaci i relacji między nimi: 
  • budowanie czegokolwiek w rodzaju większej linii fabularnej: 
  • interesująca grafika, udanie nawiązująca do klasyki anime: 

Czego nie trzeba, to jest, czego trzeba, tego nie ma – tak to można podsumować. Odcinek pierwszy był narkotycznym odlotem w klimacie starszych anime. Odcinek drugi był bajką dla dzieci z wesołym duszkiem, żuczą księżniczką i smutnym zakończeniem. Odcinek trzeci jest science-fiction o androidach, stawiającym pytania o naturę człowieczeństwa, miłości i sprawiedliwości. I my to mamy kupić?

Magical girl poruszona kwestiami egzystancjalnymi.

Magical girl poruszona kwestiami egzystencjalnymi.

Tego się nie da kupić, zresztą twórcy nie mają kompletnie nic do powiedzenia w temacie, tylko zrzynają jak leci z Metropolis, Ghost in the Shell, twórczości Philipa Dicka i, z nowszych rzeczy, z Psycho-Pass. Różne wątki  powyższych umieszczono tutaj metodą CTRL+C CTRL+V, a postacie w reakcji na nie rzucają tekstami typu „Czy androidy mogą kochać?”, „Czym jest sprawiedliwość?”, jedni lubią androidy, inni nie lubią androidów, trochę się między sobą tłuką, i na tym się kończy.

Miłość, sprawiedliwość i kwiatki.

Scena tłuczenia się. Widoczne kwiatki zasługą magical girl. Mało w tym spójności.

Poza „ambicjami” jest tu niewiele, bardzo, bardzo niewiele. Grafika, która swoją barwnością ożywiała akcję, zdążyła już mi się znudzić, bo nie pojawia się w niej nic nowego. Ładna scena jest jedna, kadr z niej wrzuciłem na samej górze, trwa 30 sekund. Muzyka jest całkowicie nijaka, narzucałoby się użyć szlagierów wzbudzających nostalgię, ale ktoś zdecydował, że miałka papka będzie jednak lepsza (tańsza).

Reżyserować dalej nikt tutaj nie potrafi. Nowym „genialnym” pomysłem jest informowanie, że zrobiło się przeskok czasowy po scenie, której to dotyczy. Kiedy zobaczyłem jedną z postaci w nowej fryzurze i ubraniu, byłem święcie przekonany, że musi chodzić o sobowtóra, co by pasowało do fabuły. Zorientowałem się, że się myliłem, i że reżyser to dyletant, na samym końcu, po czym po dwóch sekundach była kolejna plansza, tym razem o czasowym powrocie. Nie ma to jak konsekwencja…

cr5 cr6

Ostatnią atrakcją jest ekspozycja dla idiotów. Jedna z postaci potrafi lokalnie zatrzymywać czas. Podczas misji robi dokładnie to na 30 sekund, po czym informuje swojego współpracownika, którego zna od lat, że to potrafi i wyjaśnia mu szczegóły, tracąc na to solidną porcję sekund z owych 30. Twórcy mają widzów za idiotów, bo każdy normalny człowiek, kiedy mu się pokaże przechodniów zamrożonych w trakcie ruchu, natychmiast zrozumie, o co chodzi. Tłumaczenie tego jak dziecku ma poza tym tę wadę, że zwraca uwagę niektórych (na przykład mnie), że koncepcja jest kompletnie bez sensu, bo każe nam się wierzyć, że można zatrzymać czas w promieniu 100 metrów w środku miasta, a reszta świata nie zauważy, że stało się coś dziwnego.

Nikt by się nie zorientował. Nikt.

Nikt by się nie zorientował. Nikt.

Podaję ten przykład, bo traktowanie widzów jak idiotów wydaje się ogólniejszym zamysłem autorów. Wciskają nam nędzną podróbkę o niebo lepszych klasycznych anime i myślą, że ludzie się na to złapią. Szczerze wątpię.

Leave a comment for: "Concrete Revolutio: Choujin Gensou – odcinek 3"