Hoshitaniemu i Nayukiemu mieszka się wspólnie dobrze, pomijając przejściowe trudności w dobudzeniu bohatera  przez Nayukiego i wykopaniu go do szkoły na przedlekcyjny dyżur. W sumie wszystko byłoby w porządku i w szkole, gdyby z jakiegoś powodu nie był on obiektem irytacji (i w sumie pogardy) Tengenjiego, który na każdym kroku wypomina mu amatorszczyznę i nieudolność. I tak w ogóle, to lepiej by było, gdyby Hoshitani zrezygnował dla dobra zespołu, bo tylko ciągnie ich w dół i z nim nie mają szansy przetrwać pierwszego odsiewu. Cóż, napięcie pomiędzy niektórymi członkami grupy jest wyraźne. A jeszcze po szkole chodzą plotki, że w sumie to się powinni nazywać Drużyną Przegrańców, ponieważ Ootori wybrał tych, co odpadli na przesłuchaniach. Nic, tylko się włączyć tryb depresyjny. Ale to nie nasz bohater! Nasz bohater, chodząca dobroć i naiwność, po prostu zakasuje rękawy i zaczyna ćwiczyć więcej… Serio. Na palcach ręki można policzyć serie, gdzie talent nie spada z nieba i nie ozłaca bohaterów, sprawiając, iż stają się geniuszami.

W odcinku jest generalnie spora dawka humoru (niekoniecznie chyba zamierzonego przez twórców),  poznajemy Mroczy Sekret Tengenjiego (po szkole krążą plotki, że co noc przyprowadza sobie do łóżka inną panienkę – TAK! W szkole jest płeć piękna! I piszczy!) i słyszymy dwie nowe piosenki – tym razem w wykonaniu Tengenjiego – Mrok i Zuo, zwłaszcza pierwsza. A jaka ładna! Poza tym jest miło, puchato i uroczo, lecą płatki wiśni, od bohatera odbija się rzeczywistość, Ootori coś knuje, a ten niebieski nafuczony zdecydowanym (i zimnym tonem) zapowiada, że nie zamierza się z Hoshitanim zaprzyjaźnić. Jasne. Może mu się uda. Ha. Ha.

W sumie STARMYU jest serią pozytywną, co więcej, do tegoodcinkowych kłopotów pana-od-kabuki mogę się odnieść całym sercem (bez spoilerów). Muzyka nie zabija słuchu, nawet przyjemna jest (choć oprawa zwala czasem z nóg), choreografia też wygląda na normalną, bez dzikich wygibasów. Nie mam tylko pojęcia, jak upchną w tych kilku odcinkach a) historie poszczególnych chłopaczków, b) treningi, c) knujstwo Ootoriego i reszty, d) występy w liczbie trzech sztuk i eliminacje oraz e) prawdopodobne podkładanie świń przez konkurencję. Cóż, pożyjemy, zobaczymy.

A na deser macie wisienki z tłem.