Drugi odcinek Komori-san wa Kotowarenai! nie pozostawia recenzentowi wielkiego pola do popisu, ponieważ składa się z tego samego, co pierwszy, czyli kolejnych scenek prezentujących brak asertywności tytułowej bohaterki. Aż strach pomyśleć, co będzie, gdy panna ciut… dojrzeje, bo podrosnąć już nawet nie musi – acz uczciwie przyznaję, że poza reakcjami koleżanek, które zachwycają nad wiek rozwinięte atrybuty Komori, nie ma tu fanserwisu.

Nie ma też niestety w dalszym ciągu niczego, co mogłoby w jakiś sposób tę serię wyróżnić. Liczba upchanych w dwóch minutach scenek pozostaje imponująca, ale skoro po dwóch odcinkach – czterech minutach! – zaczynają one sprawiać wrażenie robionych „na jedno kopyto”, to trudno mieć większe nadzieje na przyszłość. Chociaż… Prawdą jest, że istnieją osoby częściej niż inne pytane o drogę – jako że sama, o dziwo, do nich należę. Z podsumowaniem powstrzymam się do przyszłego tygodnia.