To już jest koniec.
Ajjjj… jakie to jest… nijakie. Poważnie, adaptacje light novel albo robią się coraz gorsze, albo wszystkie te śmieciowe powieści, które cokolwiek sobą reprezentowały, już zekranizowano i teraz pozostało nam podziwianie przeciętnych lub gorszych reklam rozciągniętych na kilkanaście odcinków i więcej.
Oryginalność? Jest! Główny bohater uczy się w szkole ANTYmagicznej! Oczywiście jest na samym dole listy osiągnięć i należy do najgorszego klubu… przepraszam, najgorszej drużyny wannabe inkwizytorów. Którzy, jak to inkwizytorzy, polują na wiedźmy. Wszyscy, tylko nie główny bohater, bo on i jego koleżanki z zespołu to grupa nieudaczników.
Nic by się w ich niedoli nie zmieniło, gdyby nie zdegradowana do rangi uczennicy inkwizytorka, odgórnie skierowana do tej zgrai niekompetentnych gamoni. Oj, nie obędzie się od przypadkowych kontaktów na linii biust – główny bohater, demonów przeszłości, dylematów moralnych…
I to byłoby dobre połączenie. I to by mogło być ciekawe. Gdyby nie było takie samo, jak wszystkie inne adaptacje przeciętnych i gorszych light novel.