Drugi odcinek Gate rozpoczyna się mocnym przekazem do najeźdźców z innego świata – nie bierzcie zakładników z Japonii, bo tyłki będziecie wycierać łokciem. Po trzęsieniu ziemi Pina pospiesznie składa wizytę w pałacu królewskim, by powiadomić króla o nadchodzących wstrząsach wtórnych. Niestety (dla niego) jej brat wpada na taki sam pomysł i przyciąga ze sobą niewolnicę zabraną w trakcie napadu na Japonię, przedstawionego w poprzednim sezonie Gate. Pech jednak chce, że razem z Piną na audiencję przybył porucznik Itami, który na widok pobitej Japonki strzela prawym sierpowym w twarz królewicza, a chwilę później wydaje pozwolenie na użycie broni palnej.
Po tym pokazie siły król wybiera jedyną możliwą opcję – zgadza się na rozmowy pokojowe. Tymczasem japoński rząd wydaje rozkaz wysadzenia senatu królestwa, żeby dobitniej pokazać możliwości… Zaczyna się ogromna gra polityczna, gdzie nie wszyscy kierować się będą rozsądkiem i dobrem własnego narodu.
Drugi odcinek w dalszym ciągu rozbudowuje historię i pokazuje kolejne aspekty działań JSDF. Coraz bardziej uwidaczniają się też ogromne różnice kulturowe i moralne pomiędzy obcymi sobie nacjami. Zrobiło się naprawdę gorąco, a przymus odczekania kolejnego tygodnia, aby poznać ciąg dalszy, jest dla mnie niezwykle bolesny.