Poprzedni odcinek zostawił Nene z pytaniem „Czy jesteś, dziewczynko, gotowa na zaprowadzenie pokoju na świecie, skoro tak o tym marzysz?”. Oczywiście jedyną odpowiedzią ze strony bohaterki jest „Tak!” – i tym samym Sahar… przepraszam bardzo, Uzal, ma chętną do przetestowania swoich teorii i sprawdzenia przypuszczeń.
Zadaniem Nene i Clarion jest bowiem wyłączenie tego czegoś, co właśnie demoluje miasto z potężnego działa energetycznego – to nic, że jest ponad trzysta metrów pod ziemią, w głębokim wykopie, promień energii ma najwyraźniej umiejętność zakrzywiania się, gdy tylko wydostanie się na powierzchnię. Notabene – Uzal twierdzi, że BUER, czyli wielka czarna kula z oczkiem na krabich nóżkach, służy do odwiertów… Tak, tak, oczywiście… A to podziemne laboratorium to może kopalnia jest? Jasne. Z niezłym wyposażeniem bojowym. Ale mniejsza z tym, na pewno dowiemy się więcej w późniejszych odcinkach.
Generalnie drugi odcinek sprowadza się do unieszkodliwiania BUER-a, (w tle mamy powtarzalny żart z reporterką i o ile zakład, że będzie w każdym odcinku?), fanserwisu w postaci naprawy Clarion (macki! yay…), fanserwisu w postaci uaktywniania trybu Pandora Device (majtki, yay…), fanserwisu dla lubiących robociki oraz generalny opad szczęki przy odzyskiwaniu… czegoś. Nie powiem czego, ale mnie lekko zwiesiło na widok tego.
Nene nadal jest porażająco naiwna i łatwa do pacyfikacji tylko na wspomnienie o pokoju na świecie. Clarion zaczyna wykazywać jakieś oznaki przywiązania do swojej przymusowej towarzyszki, ale to może skutek wydanego polecenia, że ma ją chronić. Natomiast Uzal… Chyba mi się podoba – kuta na cztery nogi, podstępna i dobrze kombinująca. No nic, zobaczymy, co będzie dalej – w kolejnym odcinku mamy poznać „ciotkę” Nene. I niech zgadnę – wcale nie będzie tak różowo?