Bungou Stray Dogs – odcinek 1

1-1

Atsushi Nakajima, biedna sierotka wyrzucona z przytułku, nie ma się gdzie podziać, a że od jakiegoś czasu głoduje, w desperacji postanawia zostać złodziejem… Potencjalna ofiara – wyłowiony z rzeki niedoszły samobójca, okazuje się jednym z członków agencji detektywistycznej zrzeszającej ludzi obdarzonych nadnaturalnymi mocami. Pan nazywa się Osamu Dazai i razem z kolegą po fachu (i w sumie na jego koszt), Doppo Kunikidą, zabiera Atsushiego na upragniony obiad, w trakcie którego chłopak zostaje zwerbowany do pomocy przy tropieniu tajemniczego tygrysa, rzekomo ludojada.

2-2 3-3

7-7 5-5

Atsushiego Nakajimę pewnie nie wszyscy kojarzą, ale podejrzewam, że nazwisko Dazai już większości coś mówi. A może Akutagawa? Albo Miyazawa? Tak, tak właśnie nazywali się znani i cenieni japońscy pisarze dwudziestego wieku. I tak samo nazywają się bohaterowie tej historii. Poważnie. Znaczy, ja wiem, że nie wszyscy lubią literaturę japońską i siedzą w niej po uszy, ale mając za sobą doświadczenie z Aoi Bungaku, nieco się Bungou Stray Dogs bałam. W końcu się przemogłam i zaczęłam czytać mangę. No i wsiąkłam. Naprawdę postarano się w tym przypadku i niektóre z nawiązań do rzeczywistości są po prostu urocze.

4-4

Trauma, która pałęta się za głównym bohaterem…

Agencja detektywistyczna, której członkowie mają supermoce i rozbijają się po japońskiej metropolii? Hm… Brzmi jak Hamat… nie, tego anime NIE było. W każdym razie – to dość popularny motyw, ale da się z niego jeszcze sporo wycisnąć. I właśnie takim przykładem bardzo pomysłowej wariacji na temat jest ta opowieść. W mieście nieco alternatywnej teraźniejszości dzieje się sporo i różne grupy rywalizują ze sobą o wpływy. Dramat sensacyjny? Zwariowana komedia? Nie, raczej lekka seria rozrywkowa, która ma w sobie zarówno elementy humoru, jak i powagi, zaś składniki są całkiem nieźle zbalansowane.

8-8 9-9

Pierwszy odcinek to bardziej komediowy niż dramatyczny (choć często wspomina się o smutnej przeszłości głównego bohatera), wyjątkowo zgrabny wstęp do kolejnych wydarzeń, który przedstawia widzom zaledwie garstkę ważniejszych postaci, a tych jest naprawdę sporo… Czy za dużo? Hm… czasem ilość zdecydowanie nie przekłada się na jakość, ale tej bandzie dziwadeł zdecydowanie można odpuścić głębokie osobowości, bo jeśli lubi się różnorodność, to nie powinno się być zawiedzionym. Z czasem akcja przyspiesza, a fabuła się zapętla, ale jak na razie (dziewięć tomów i końca nie widać) wszystko trzyma się kupy. Tak więc jeśli twórcom nagle coś się nie przestawi, to mamy szansę na wciągającą historię z gatunku miejskiej przygodówki z supermocami, detektywami, przestępcami i sporą ilością wybuchów (ale te głównie w części drugiej). Seria ma mieć dwanaście odcinków, ale nie bójcie żaby, to pierwszy sezon, a ciąg dalszy już w październiku, czyli mamy szansę na może niekoniecznie zamknięte, ale też niekoniecznie urwane niezłe kino akcji.

[Ohys-Raws] Bungou Stray Dogs - 01 (MX 1280x720 x264 AAC).mp4_snapshot_05.36_[2016.04.06_20.31.20]

Technicznie jest naprawdę dobrze – płynna animacja, bardzo ładne tła i bogata kolorystyka zdecydowanie zachęcają do oglądania. Podobnie niezła ścieżka dźwiękowa, która może nie rzuca się szczególnie w uszy, ale ładnie dopełnia całości. Piosenki są dobre: opening odpowiednio dynamiczny i chwytliwy, a ending – nieco spokojniejszy i bardziej melancholijny. Żyć, nie umierać!

100

Chłopak dobrze przeczuwa, że nie czeka go nic dobrego…

A na deser kilka ładniejszych kadrów z animacji towarzyszącej napisom końcowym:

111 222

333 444

555

Leave a comment for: "Bungou Stray Dogs – odcinek 1"