Mayoiga – odcinek 1

Autobus. Stoi.

Autobus. Stoi.

Autobus wypełniony grupą ludzi, których najłatwiej określić jako społeczne wyrzutki, mknie przez noc. Krople dzwonią o dach, a wycieczkowicze radośnie śpiewają głupawą piosenkę o życiu i śmierci pechowego hipopotama. Prowadzą absurdalne dyskusje, niektórzy starają się zaprzyjaźnić, inni wręcz przeciwnie. W ramach umilania sobie czasu prowadzą grę towarzyską opartą na wyliczance rodzajów tortur. Jest… dziwnie.

3

Autobus. Jedzie.

Mayoiga pozuje na horror, przynajmniej na razie, i przynajmniej na razie to nie wychodzi. Twórcy starają się budować nastrój, tylko ich zamysł jest skazany na niepowodzenie, bo trudno czuć zagrożenie i niepokój, gdy wokół jest dwadzieścioro innych ludzi. Można puszczać mroczną muzykę do upadłego, dopóki wszyscy raźnie jadą sobie w rozświetlonym autobusie, nic to nie da. Pierwsze minuty są poświęcone na przedstawienie wszystkich – dosłownie wszystkich. I tak się nie spamięta, więc tracenie na to czasu jest dyskusyjne. Skutkiem tego rozwiązania jest, że mamy już świadomość, że wszyscy są zdrowo pokręceni, ale niekoniecznie trzeba to wiedzieć od pierwszej minuty serialu, ba, poznawanie takich rzeczy stopniowo zwykle wypada lepiej.

Przerwa na siku. Rozważania odn. choroby lokomocyjnej.

Przerwa na siku. Rozważania odn. do choroby lokomocyjnej.

Cały pierwszy odcinek sprowadza się w sumie do sesji zapoznawczej i naszkicowaniu przyszłych konfliktów. W samej idei nie ma nic złego, tylko jest to ukazane w mało efektowny sposób, więc żeby rozruszać akcję, reżyser znikąd wyciąga motyw niezrównoważonego psychicznie kierowcy. Wręcz widzę, jak twórcy siedzieli nad scenariuszem i głowili się „Za mało akcji, musimy coś wepchnąć!” Wepchnęli, ale kupy się to nie trzyma, wątek pojawia się znikąd i donikąd prowadzi – jeśli kierowca próbuje wszystkich zabić, a po chwili wszyscy o tym zapominają i dają mu dalej prowadzić, to coś jest ze scenariuszem poważnie nie tak…

Autobus jedzie dalej. Pan kierowca jest zły na pasażrów, wolałby mieć normalnych. Wobec tego postanawia ich zabić.

Autobus. Jedzie dalej. Zły pan kierowca.

Niezbyt również mi się podoba podejście do głównego bohatera. Zdaje się, że będzie nim Mitsumune, który zgrywa nieco nieśmiałego, ale sympatycznego nastolatka, w rzeczywistości ma jednak wiele do ukrycia i skrywa psychiczne rany. Skąd o tym wiem, można by spytać, ano stąd, że pierwszy odcinek niemal wprost o tym informuje, jednoznacznie wskazując, że subtelność nie będzie mocną stroną tej serii.

Pan kierowca już spokojny. Kolejna przerwa na siku. O, jaki ciekawy zegar na przystanku!

Pan kierowca już spokojny. Kolejna przerwa na siku. O, jaki ciekawy zegar na przystanku!

Prawdę mówiąc, w ogóle nie za bardzo widzę mocne strony tej serii. Zapowiada się, że w następnym odcinku autobus w końcu dojedzie do tytułowego miasteczka Mayoiga i być może zacznie się fabuła. Na razie to ten odcinek mógłby być zapychaczem w innej lepszej serii. Jeśli to miałoby tak dalej wyglądać, to ja dziękuję i wysiadam.

Autobus. Jedzie dalej. Klimat się zagęszcza. Co będzie dalej?

Autobus. Ciągle jedzie. Klimat się zagęszcza. Co będzie dalej?

Leave a comment for: "Mayoiga – odcinek 1"