Super Lovers – odcinek 1

Dawno, dawno temu Studio Deen postanowiło zrobić miłośnikom yaoi dobrze i zekranizowało popularne serie autorstwa Shungiku Nakamury, które w ten sposób stały się jeszcze bardziej popularne. A że anime z tej kategorii zbyt dużo nie ma i w ostatnich latach pojawia się jedna, góra dwie serie rocznie, to teoretycznie każdy tytuł powinien cieszyć. Powinien? Hmmm…

jed

Haru Kaidou jedzie do Kanady, by spotkać się z matką, której nie widział prawie dziesięć lat. Mieszkający na co dzień z ojcem, macochą i dwoma młodszymi braćmi nastolatek nie ma pojęcia, jaki prezent na wakacje przyszykowała dla niego mamusia… Na miejscu (tzn. w dziczy, daleko od cywilizacji) okazuje się, że Haruko (mama) adoptowała kilkuletniego chłopca z sierocińca, o dziwo Japończyka imieniem Ren. Dzieciak wyjątkowo nie lubi ludzi, woli spędzać całe dnie, latając po lesie z pięcioma wielkimi psami, i to Haru dostaje zadanie „ucywilizowania” nowego członka rodziny. Cóż, wakacje są długie, może coś z tego wyjdzie?

trz dwa

pt sz

Taaaak, jeśli komuś w tym momencie zapaliła się lampka ostrzegawcza, to potwierdzam – tak, to będzie tego typu związek. Na szczęście jednak nie mamy do czynienia z shotaconem typu Boku no Pico, czy pokrewnym, a pod tym wątpliwie brzmiącym tytułem kryje się ekranizacja lekkiej obyczajówki Miyuki Abe (autorka m.in. zekranizowanego wcześniej Hakkenden). I nie, w pierwszym odcinku te relacje są jeszcze normalne, bo siedemnastolatek nie zaleca się do kilkulatka. Na tym etapie to jeszcze relacje starszy-młodszy brat i jeśli ktoś nie zna pierwowzoru, to z pierwszego odcinka raczej nie wynika, że mamy do czynienia z shounen-ai (to telewizja, tu na yaoi nie ma co liczyć). Tak czy siak, różnica wieku między bohaterami jest spora i nie sądzę, żeby wszyscy byli w stanie to przełknąć. Trochę szkoda, że autorka zdecydowała się na taki „zestaw”, bo sama manga to bardzo sympatyczne okruchy życia. I gdyby nie ten romans… albo gdyby chociaż różnica wieku była mniejsza… Bo że przyrodnie rodzeństwo ma się ku sobie, to już raczej nie powinno nikogo dziwić. To jest manga/anime…

os dj

dw ds

Od strony technicznej jest tak sobie, bo może i udało się uchwycić ładną i dokładną kreskę autorki, ale raczej w stopklatkach. Górskie krajobrazy Kanady są bardzo urokliwe, ale animacja taka sobie i statycznych ujęć wyjątkowo dużo. Zobaczymy, co będzie w kolejnych odcinkach… Muzycznie jest mocno średnio, ścieżka dźwiękowa to w miarę zróżnicowane utwory, ale dobrane tak sobie (ten patos w trakcie biegu w deszczu…), a piosenki są… ok, znaczy opening, bo już ending wykonywany przez seiyuu momentami brzmi po prostu źle.

 cz sd

Całość zapowiada się bardziej na komedię obyczajową niż pełnoprawny romans (z dodatkami dramatu, ale ten dość szybko zostaje zamieciony pod dywan), a pierwszy odcinek jest lekki i wyjątkowo niewinny jak na to, co dzieje się dalej (w mandze, znaczy się). Nie, żeby jakieś tam wyjątkowe ekscesy były, ale cóż, to jest dość śliski temat i nie gwarantuję, że każdy się do tego przekona.

dwd

No i szczypta dramatu na koniec…

Leave a comment for: "Super Lovers – odcinek 1"