Hanae Ashiya to energiczny i zawsze skory do pomocy nastolatek, który nie może się doczekać, aż wreszcie zacznie naukę w liceum. Problem polega na tym, że na dzień przed rozpoczęciem roku szkolnego niczym rzep do psiego ogona, do chłopaka przyczepia się podejrzanie wyglądający futrzak, który nie dość, że zdaje się wysysać z niego energię życiową, to dodatkowo jest niewidzialny dla innych. Biedny Hanae przez kilka dni nie jest w stanie uczęszczać na lekcje, ale w trakcie pobytu w szkolnym gabinecie pielęgniarki odkrywa tajemniczy ogłoszenie o pracy dla asystenta egzorcysty. Chłopak postanawia zaryzykować, dzwoniąc pod wskazany numer, i w ten sposób odkrywa świat youkai i życie związanych z nim ludzi, do których należy m.in. Haruitsuki Abeno, młody właściciel magicznej herbaciarni, gdzie po poradę mogą zgłaszać się różnej maści… demony.
(Przed)premierowo zaczynamy od sympatycznej, choć niezbyt oryginalnej szkolnej opowiastki z japońskimi demonami w tle. Będąca pierwowzorem anime manga to spokojna mieszanka okruchów życia i komedii, w której obywa składniki wzajemnie się dopełniają i żaden nie dominuje nad drugim. Scenariusz garściami czerpie nie tylko z podobnych historii, ale przede wszystkim z japońskiego folkloru, co powinny zasygnalizować już nazwiska głównych bohaterów. Poznajemy dwóch zupełnie odmiennych nastolatków, których szkolne perypetie i wzajemne docieranie się stanowią oś fabuły, a do tego dostajemy bogatą galerię japońskich demoniszczy. Nic nowego i raczej bez szału, ale wprowadzenie w tę epizodyczną historię jest zgrabne i lekkie, a jeśli tylko twórcy będą wierni mangowemu pierwowzorowi (a wszystko wskazuje na to, że będą), dostaniemy jedną z cieplejszych serii tego lata, ze zdecydowanie dającymi się lubić bohaterami.
O ile fabularnie anime zapowiada się naprawdę fajnie, o tyle niestety trudno powiedzieć to samo o stronie technicznej, ponieważ wyraźnie widać i słychać, że cudów nie ma. Kreska jest całkiem przyjemna dla oka, ale statyczna animacja i bardzo rzucające się w oczy zastosowanie grafiki komputerowej wróżą nie najlepiej. Ścieżka dźwiękowa też raczej nie będzie się szczególnie wyróżniać z tłumu, włączając w to opening i ending (ten drugi w szczególności, ze średnio udanymi popisami wokalnymi seiyuu głównych bohaterów).
Fukigen na Mononokean nie zapowiada się na hit sezonu, jednak ma szansę spodobać się sporej części widowni, a zwłaszcza fanom gatunku, bo prezentuje dobrze znane, ale nie aż tak powtarzalne podejście do zaprezentowanej tematyki.