Orange – odcinek 1

Od razu zaznaczę, że jestem jedną z tych osób, które oryginał anime, czyli mangę wydaną w Polsce przez Waneko, czytały i którym się ona spodobała. Rzecz jasna więc, na seans czekałam z zaciekawieniem i pewnym niepokojem, jak też to wyjdzie, i na razie nie jest najgorzej, przynajmniej w rzeczy najważniejszej, to jest w warstwie fabularnej. Scenariusz pierwszego odcinka trzyma się bowiem ściśle oryginału, i chwała mu za to.

vlcsnap-2656-11-04-12h15m36s756 vlcsnap-9261-12-21-07h29m39s634

vlcsnap-3728-03-15-01h37m55s522 vlcsnap-7488-02-04-05h32m15s394

Naho Takamiyę, zwyczajną nastolatkę, poznajemy w pierwszym dniu drugiej klasy liceum, gdy pędząc do szkoły, łapie po drodze adresowany do siebie list, który otworzy dopiero na miejscu. Ku jej zdziwieniu okazuje się, że pisała go osoba podająca się za nią samą z przyszłości. Oczywiście Naho w to nie wierzy, ale daje jej do myślenia, kiedy „przepowiednie” listu zaczynają się sprawdzać. Mianowicie do ich klasy trafia nowy uczeń, Kakeru Naruse, przystojny i spokojny chłopak, który zajmuje miejsce obok Naho i szybko zostaje zaakceptowany przez paczkę jej przyjaciół. Zapraszają go, by spędził z nimi popołudnie, a Naho, mimo że list zaleca, by tego nie robić, nie protestuje. Przez następne dwa tygodnie Kakeru nie przychodzi do szkoły. Po jego powrocie widzimy uczniów na lekcji wuefu; Naho orientuje się, że Kakeru chętnie zagrałby w piłkę nożną, w której błyszczy jej przyjaciel Suwa, a oprócz tego sama, po długim wahaniu, postępuje w końcu tak, jak nakazuje jej list, i zdobywa zwycięstwo dla swojej drużyny softballowej. Kolejna rzecz, która się tego dnia sprawdza, to fakt, że Naho zakochuje się w opatrującym jej stopę Kakeru. Tyle że ostatnie słowa listu, jakie widzimy, mówią o tym, że za dziesięć lat Kakeru już przy niej nie będzie, czego ona bardzo żałuje i dlatego prosi swoje młodsze wcielenie, by temu zapobiegło.

vlcsnap-5919-11-19-01h15m48s577 vlcsnap-9438-10-21-23h36m37s934

Tyle zawiązania fabuły; akcja toczy się sprawnie i stosunkowo szybko, nie miałam jednak problemów z uwierzeniem w sympatię grupki starych przyjaciół do nowego kolegi, gdyż wszyscy są w tym naturalni i autentycznie sympatyczni. Oprócz Naho na pierwszym planie bryluje energiczna i roześmiana Azusa, ale i inni mają parę kwestii do powiedzenia, w dodatku dobrze dobranymi do charakterów postaci głosami. Jak już przy udźwiękowieniu jesteśmy, w tle plumka nienachalna muzyczka, nawet któryś jej fragmencik moje totalnie niemuzykalne uchu uznało za całkiem przyjemny. Opening i ending takie sobie, pierwszy dość dynamiczny, drugi przeciwnie, ale dało się je spokojnie przesłuchać bez przewijania.

vlcsnap-8308-06-01-03h22m31s431 vlcsnap-8805-07-14-17h23m38s286

Niestety, dużo słabiej wypada warstwa wizualna, gdyż mimo przyjemnej kolorystyki i starannych, bardzo wiernych oryginałowi projektów postaci, a nawet całkiem niezłej CG zapewniającej okazjonalnie bogate tła, widać dramatyczne wręcz oszczędności na animacji. Mnóstwo przesuwających się w tę i tamtą nieruchomych plansz i innych podobnych zabiegów, np. pokazywanie postaci od tyłu, kiedy mówią, na darmo próbuje to maskować. No i twarze bohaterów zdecydowanie tracą wraz z odległością. Przyznam, że dawno nie widziałam takiej biedy i trochę to jest przykre, bo choć Orange dynamiczną mangą nie jest, zasługuje na pewno na coś lepszego. Może się to poprawi w następnych odcinkach… A nawet jeśli nie, ja i tak będę oglądać, bo choć adaptacja przypomina chwilami kartkowanie książki z obrazkami, póki co, pozostaje wierna oryginałowi, a to oznacza naprawdę fajną historię do obejrzenia.

vlcsnap-2323-03-23-14h53m39s394

Animacja poklatkowa w Orange

Leave a comment for: "Orange – odcinek 1"